o. Bernard Polefka

urodzony: 17. 05. 1910 r.

święcenia kapłańskie: 24. 08. 1939 r. w seminarium w St. Gabriel k. Wiednia

zginął w Chinach: w roku 1942 lub 1943(?)

 

Żywcem pogrzebany

W wielowiekowej tradycji Chin religia zawsze była oceniana przez pryzmat korzyści dla wyznawców, a przede wszystkim tego, czy mogła się przyczynić do świetności państwa. Niezależnie od rządzącego, najważniejsze było, czy religia popiera zastany ład oraz czy sprzyja rozwojowi państwa. Liczyło się zachowanie status quo, ale poszukiwano takiej religii, która przyczyniłaby się do poddania narodu woli  rządzącego, co oczywiście miało służyć dobru wszystkich ludzi. Ingerencje  państwa   skierowane   przeciwko   religiom   do   dziś; traktuje się jako usprawiedliwione środki, które stosuje się w celu utrzymania porządku publicznego.
Na pytanie o potrzebę misji w Chinach musiał sobie odpowiadać nowo wyświęcony ksiądz, werbista o. Bernard Polefka.

Był Ślązakiem urodzonym 17 maja 1910 r. w Borku Opolskim. Studiował w werbistowskim seminarium w Sankt Gabriel, na przedmieściach Wiednia, gdzie w 1934 r. złożył pierwsze śluby zakonne, a w 1939 przyjął święcenia kapłańskie. W opinii prefektów należał do osób wesołych i otwartych, przy czym współgrało to z duchem ofiary i pracowitością.
Po przybyciu do Chin o. Polefka starał się dobrze poznać kulturę, opanować język i uczynić swoim sposób bycia tamtejszych ludzi, co czynił z wielką pilnością i oddaniem.
O. Bernard zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji wierzących w Chinach, ale będąc z natury optymistą, z pełną odwagą pojechał do tak obcego pod każdym względem kraju, aby „iść i czynić uczniami wszystkie narody".
Co go do tego popychało? Przynaglała go miłość Chrystusa i chęć głoszenia Dobrej Nowiny. Kontynuował dzieło swoich wielkich poprzedników, szczególnie pierwszego werbistowskiego misjonarza, św. Józefa Freinademetza, który w 1879 r. dotarł do wybrzeży Chin. O. Bernard Polefka przybył tu w 1940 r., przez Syberię, aby najpierw odbyć kurs językowy w werbistowskim domu misyjnym w Taikachwang.3 Po internowaniu amerykańskich współbraci w Kansu, został tymczasowo przeznaczony do Honanu Północnego. Jak się później okazało, było to jego ostateczne przeznaczenie. W 1933 r. prowincję tę przejęli werbiści i była ona poświęcona bł. Gabrielowi Perboyre (1802-1840), francuskiemu męczennikowi. Również o. Bernard miał dołączyć do niego, pijąc z tego samego kielicha. Sanguis mar-tyrum semen christianorum - krew męczenników posiewem chrześcijan.
W 1936 r. powstała tam Prefektura Apostolska, której przełożonym został o. T. Megan, a jego zastęp­cą o. J. Schutte.5 Relacja tego ostatniego o śmierci o. Polefki została spisana przez o. A. Chudobę, pra­wie 40 lat po tamtych wydarzeniach: „Jako idealista zgłosił się na misje do Chin. I pojechał. Co było po­wodem, że został żywcem pogrzebany? Opowiadał o. Schutte (...), że nasłani prowokatorzy ponaklejali na kościele odezwy antyrządowe. O. Polefka, wy­chodząc z kościoła, pozrywał te afisze. Wtem pod­skoczyło do niego kilku opryszków, zabrali go ze sobą, przynieśli łopatę, o. Bernard musiał wykopać grób, do którego go rzucili i zakopali".6 O. A. Buch-cik w swoim liście pisze: „Mój klasowy kolega, o. Bernard Polefka, Ślązak, został zabrany z konfesjo- nału l żywcem pogrzebany tuż za obrębem miejsco­wości, w której pracował".7
Wiemy też, że 21 grudnia 1942 r. o. Bernard wyruszył z chińskim towarzyszem na uroczystość odpustową św. Tomasza do wiejskiej wspólnoty w Hotun. Sytuacja była tam niebezpieczna, bo w są­siednim Kaifeng w listopadzie 1941 r. bandyci za­mordowali czterech włoskich misjonarzy, uznanych za japońskich szpiegów. O tragicznym końcu uro­czystości św. Tomasza donosi o. Bernard Kowalski; „Przed uroczystością o siódmej wieczorem o. Polef-ka słuchał spowiedzi. Wtedy przyszło dwóch cywi­lów, którzy chcieli rozmawiać z księdzem. Przed­stawili się jako żołnierze Armii Ludowej. Wypro­wadzili o. Polefkę i jego towarzysza i zagarnęli dla siebie ich rowery. Co się stało potem, jest zagadką. Do połowy stycznia 1943 r. miejscowi wierni szu­kali misjonarza, ale nie mogli znaleźć. Pod koniec stycznia na stację w Sinsiang przybył chiński ksiądz Lu z wiadomością, że o. Polefka i jego towarzysz zostali pogrzebani żywcem".*
Po wybuchu wojny chińsko-japońskiej praca mi­syjna w Chinach stała się niezwykle trudna. Misjo­narze udzielali pomocy potrzebującym i starali się zaradzić biedzie także w czasie wojny. W ten spo­sób mieli niepowtarzalną szansę dotrzeć do ludzi, z którymi w normalnych warunkach bardzo trudno byłoby się spotkać. Nie wszyscy byli ochrzczeni, ale żywili nadzieję, że ziarnko spadnie na dobrą glebę i w swoim czasie przyniesie owoc.
O tamtych czasach o. K. Warzecha pisze: „Nie miałem łączności z biskupem; chodziłem ubrany jak ubogi wieśniak, a jadałem jak biedny Chińczyk. Czas ten przeminął jednak i zażyliśmy znowu ra­dości wyzwolenia i ufności na lepsze czasy. Jest to wszakże marzenie, bo nad przyszłością unoszą się chmury niepewności".9
Chociaż mamy różne wersje dotyczące śmier­ci o. Bernarda Polefki, wiemy, że umarł za wiarę. Pełnił wolę Bożą pracując na misjach w Chinach. Był z ludźmi czekającymi na Dobrą Nowinę, która szczególnie w trudnej sytuacji wojny pozwalała im żyć. Są wartości, za które warto oddać życie i które nadają sens życiu i śmierci. Rozumiał to i wypełnił swym życiem o. Polefka; przed nim czynili podob­nie inni misjonarze, a ich świadectwo pozwoliło na zakorzenienie się chrześcijaństwa w Chinach.

Kl. Andrzej Dzida SVD
Za: „Misjonarz” nr 4/2006 str 24-25