o. Jerzy Lopatta SVD

urodzony: 26. 10. 1930 r.

Święcenia dnia: 19 sierpnia 1956 - Pieniężno

zmarł: 08. 01. 2001 r - (70 lat) - pochowany w Pieniężnie

 

Dnia 24 stycznia 2017 r. zmarł w Encarnación w Paragwaju misjonarz o. Jerzy Lopatta SVD, werbista, w 93 roku życia, 65 roku ślubów zakonnych oraz 61 roku kapłaństwa. Na niwie misyjnej przepracował 58 lat.

Jerzy Lopatta urodził się 1 grudnia 1924 r. w Karchowicach, w gminie Zbrosławice w powiecie gliwickim, w rodzinie górniczej z rodziców Ernesta i Marii Gołka. Był ich szóstym i ostatnim dzieckiem. Ojciec jego zmarł na skutek ran odniesionych w czasie I wojny światowej, kiedy Jerzy miał zaledwie osiem lat. Od wczesnych lat chłopiec marzył o tym, by kiedyś zostać misjonarzem, ale zawierucha wojenna opóźniła zrealizowanie tego marzenia. Dopiero w 1950 r. zgłosił się do nowicjatu księży werbistów w Pieniężnie. Studia filozoficzno-teologiczne odbył również w Pieniężnie, w Misyjnym Seminarium Duchownym Księży Werbistów, gdzie 19 sierpnia 1956 r. otrzymał święcenia kapłańskie.

Po święceniach chciał jak najszybciej wyjechać na misje. Jednak w tamtym okresie wyjazdy za granicę były praktycznie niemożliwe. Skorzystał zatem z tzw. akcji łączenia rodzin i po roku pracy w Polsce jako wikariusz w parafii św. Jerzego w Elblągu, wyjechał via Niemcy do Argentyny z przeznaczeniem do Paragwaju.

Na ziemi południowoamerykańskiej o. Jerzy znalazł się 21 kwietnia 1959 r. W Argentynie zatrzymał się na pół roku, by odbyć kurs języka hiszpańskiego. Potem udał się do kraju swego przeznaczenia. W 1957 r. powstała w Encarnación w Paragwaju nowa diecezja. Pierwszy jej biskup miał do dyspozycji zaledwie 10 kapłanów, dlatego każda para rąk do pracy była mile widziana, a przed nowym misjonarzem otwierało się szerokie pole działania. Na samym początku o. Jerzy wybudował szkołę rolniczą, której został dyrektorem. Następnie powołał do życia niższe seminarium duchowne w Obligado, którego był od 1964 r. pierwszym rektorem. Równocześnie z pracą w seminarium udzielał się w pracy duszpasterskiej. Jako człowiekowi ze zmysłem praktycznym, rządca diecezji powierzył w 1972 r. troskę o budowę i rozbudowę nowych kościołów. W ten sposób wybudował i wyposażył dwie parafie: nad rzeką Parana w Otano oraz w parafii Maria Auxiliadora. Kiedy o. Jerzy miał 70 lat, przełożeni skierowali go do nowej diecezji Igatini w północnym Paragwaju. Niestety, nieszczęśliwy wypadek motocyklowy sprawił, że wrócił do Encarnación i osiadł w parafii Nueva Alborada (1993-2005).

Misjonarskie życie o. Lopatty nie było wolne od tragicznych przygód. Oprócz już wspomnianego wypadku motocyklowego, miał również poważną kraksę samochodową. Potem wpadł do głębokiej studni, a na przełomie lat 2002-2003 został napadnięty przez nieznanych sprawców i pobity do nieprzytomności. W latach 2005 i 2010 w ramach swych urlopów w Europie musiał zadbać o zdrowie (wymiana soczewek w obojgu oczach, aparaty słuchowe). W 2010 r. odwiedził po wielu latach Pieniężno. O. Jerzy Lopatta zmarł nagle nad ranem 24 stycznia br. w Encarnación na zawał serca. Następnego dnia został z wszystkimi honorami pochowany w Ciudad de Obligado na werbistowskim cmentarzu. Werbiści dziękują Bogu za jego długie i owocne życie misjonarskie.

Alfons Labudda SVD
Misjonarz nr 6/2017
 



Ze smutkiem przeczytałem wiadomość o śmierci o. Jerzego Lopatty SVD. Spotykałem go w czasie mojej praktyki w Paragwaju. Większość tego czasu spędziłem w parafii w Mayor Otano, gdzie on ciągle jest żywą legendą. W centrum miasta znajduje się nawet pamiątkowy kamień z wyżłobionym imieniem i nazwiskiem o. Jerzego - jako podziękowanie od miasta za przyczynienie się do jego rozwoju. Tamtejsi mieszkańcy opowiadali mi, jak o. Jerzy małym samochodem dostawczym, 50-letnim, przewoził cegły na budowę kościoła. Cegły te dowoził do rzeki, na brzegu której wyładowywał wszystko. Następnie przejeżdżał samochodem po drewnianej kładce, przenosił cegły na drugą stronę i ponownie załadowywał na auto. Ludzie mu w tym pomagali, co prawda, bo to z ludźmi budował świątynię. Poza tym konno dojeżdżał do kaplic na Msze św. Do parafii należało bowiem 38 kaplic-wspólnot. Niektórzy wspominali również, że nigdy nie zapomniał ani nie zaniedbał duszpasterstwa w danej wspólnocie, zawsze był obecny wg planu. A w parafii w mieście codziennie wieczorem, po pracy, po cichu odprawiał Mszę św.

O. Jerzego spotkałem wiele razy, po raz pierwszy po ukończeniu przez niego 85 lat. Był w domu werbistowskim w Pastoreo, pomagał w szkole rolniczej w tej samej wiosce. Jeśli się nie mylę, sam założył tę szkołę. Warsztat był całym jego życiem - jakikolwiek warsztat, najlepiej samochodowy. Naprawiał dosłownie wszystko. Współbracia żartowali: „Zabierz mu warsztat, to umrze". Kiedy spotkałem o. Jerzego, zdziwiło mnie, że miał w sobie tyle siły i krzepy, by męczyć się z naprawą piły mechanicznej, jak to określił: „chińską taniochą". Sam ścinał drzewa i sam je ciął na belki. Zapalony mechanik samochodowy i do tego bardzo uduchowiony. Przywitałem się z o. Jerzym po raz pierwszy właśnie wtedy, kiedy naprawiał piłę. Odłożył sprzęt rozłożony na czynniki pierwsze, wytarł ręce i przywitał mnie, przygarniając do siebie jak dziadek wnuka. Czuło się jego ojcowską rękę, od pierwszego spotkania.

O. Jerzy był zawsze uśmiechnięty i nigdy nie narzekał. Takim go zapamiętałem.

W Obligado werbiści obecnie mają szkołę w tym samym miejscu, gdzie było niższe seminarium duchowne. Utrzymują ją głównie starsi współbracia, Niemcy, ze swoich emerytur.

Oprac.: O. Przemysław Szumacher SVD