o. Janusz Bartoszek SVD

27 marca 2011 r. o godz. 1.00 AM (rano), zmarl w Sydney, Australia, w wieku 74 lat na skutek niewydolnosci ukladu krążenia O. Janusz Bartoszek, SVD.

0. Jan Janusz Bartoszek SVD (1936-2011)
U progu nowego dnia, w niedzielę 27 marca 2011 r. w Sydney w Australii, Pan życia i śmierci powołał do siebie gorliwego misjonarza z Papui Nowej Gwinei o. Jana Janusza Bartoszka, werbistę.
Jan Bartoszek urodził się 22 maja 1936 r. w Zabrzu, z rodziców Edwarda i Jadwigi z domu Urbańczyk. Miał tylko jednego młodszego brata Krystiana. Ojciec zginął w czasie wojny. Cały trud wychowania i wyżywienia dwóch synów przyjęła na swoje barki matka. Młodość Janek, czyli Hanys - jak nazywaliśmy go w seminarium -spędził w domu rodzinnym. Po maturze w 1955 r. wstąpił do nowicjatu księży werbistów w Pieniężnie. Był pełen gorliwości i pomysłowości. Napisał ponad stustronicową pracę seminaryjną z biblistyki. Prof. KUL-u ks. Jan Łach był gotów zakwalifikować ją jako pracę magisterską, ale nie było wówczas paragrafów, które by pozwalały na taki proceder. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk biskupa warmińskiego Tomasza Wilczyńskiego w Misyjnym Seminarium Duchownym Księży Werbistów w Pieniężnie 27 stycznia 1963 r. Po święceniach odbył staż kapłański na rocznym kursie pastoralnym w Bytomiu. Następnie przez rok był wikariuszem w parafii św. Krzyża w Nysie, a drugi rok w parafii św. Antoniego w Braniewie. W 1966 r. pojawiła się możliwość wyjazdu na misje do Nowej Gwinei. Skwapliwie z niej skorzystał i 17 października 1966 r, wyruszył pociągiem do Rzymu w towarzystwie sześciu innych werbistów (ojcowie: Józef Bonkosch, Antoni Bulla, Józef Krettek, Paweł Książek, Wilhelm Kurtz, Jerzy Miozga). Stamtąd odleciał samolotem do Sydney na kurs języka angielskiego. W maju 1967 r. wylądował w kraju swego przeznaczenia misyjnego. Pierwszą jego placówką była Ambullua w diecezji Mount Hagen. Tu przeszedł kolejne wtajemniczenia: poznawanie miejscowych obyczajów, nauka języka pidżin oraz miejscowego chimbu. Już po roku objął samodzielną stację misyjną w Rulnej, na której przepracował dziesięć lat. W ciągu tego czasu Ruina zmieniła swoje oblicze. Rozbudował całą sieć nowych kościołów, szkół, warsztatów, elektrowni wodnych, przyczynił się do powstania szpitalika na 30 łóżek, małych „lotnisk", czyli pasów startowych dla lekkich awionetek, które były jedynym środkiem lokomocji dla miejscowego biskupa. W pracy misyjnej opierał się na świeckich. Szczególną troską obejmował młodzież. S. Dorothy ze zgromadzenia Sisters of Mcrcy w czasie pogrzebu wspominała ten etap życia o. Jana. Zapamiętała go jako człowieka pełnego energii, gorliwości apostolskiej, gościnności i humoru. Był wszędzie tam, gdzie coś się działo. Tubylcy, nie mogąc wymówić jego nazwiska, nazywali go John Baptist, czyli Janem Chrzcicielem, gdyż chętnie głosił słowo Boże i chrzcił. Podobnie postępował na kolejnych stacjach misyjnych: Rebiamul (do 1977), Wurup (1978-1986) i Kuli (1986-1995). W tym czasie był przez dwie kadencje przełożonym dystryktu Mount Hagen. W 1995 r. po raz ostatni spędził urlop w Polsce. Do Papui Nowej Gwinei już nie dojechał. W drodze powrotnej zatrzymał się w Australii, gdzie po badaniach lekarskich okazało się, że musi zmienić środowisko.
W ten sposób rozpoczął się trzeci etap jego misyjnego życia, naznaczony cierpieniem. Najpierw trzeba było w śródmózgowiu zlikwidować cystę z wodą. Następnie przeszedł nieudaną operację stawu biodrowego, po której stracił władzę w nodze. Operację trzeba było po dwóch latach powtórzyć. Potem dołączył rak gardła, a następnie Alzheimer. W początkowym okresie był jeszcze cztery lata kapelanem w domu opieki nad starszymi ludźmi u Sióstr Służebnic Ducha Świętego w Brisbane. Ostatnie lata (od 2004 r.) spędził w werbistowskim domu zakonnym w Marsfield w Sydney na oddziale dla chronicznie chorych. Mimo słabnących sił zachował przyjazne nastawienie do wszystkich i wdzięczność za każdy gest dobroci. Trzy tygodnie przed śmiercią odwiedził go abp Wilhelm Kurtz SVD, z którym wiele lat przepracował na terenie Mount Hagen. W piątek (25 marca) na dwa dni przed skonaniem udzieli! mu wiatyku o. Antoni Bulla. Gestami, bo mówić już nie mógł, dziękował o. Antoniemu za umocnienie na drogę do wieczności.
Ceremonie pogrzebowe odbyły się w domowej kaplicy. Koncelebrze przewodniczył wiceprowincjał o. Henryk Adler. Homilię wygłosił o. Antoni Bulla, który był jednym z sześciu polskich kolegów o. Jana, którzy razem z nim w 1966 r. wyjechali do Nowej Gwinei. Liturgii towarzyszyły dekoracje i śpiewy nowogwinejskie. Obecne były delegacje z miejscowej Polonii, a wśród niej polskie siostry nazaretanki z Marayong: przełożona prowincji s. Grażyna Rocławska i ekonomka s. Lucyna. Całość liturgii pogrzebowej odbyła się w języku angielskim, ale nad grobem rozległ się śpiew: Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mu wieczne spoczywanie...
Alfons Labudda SVD

Za: Misjonarz 6/2011, str. 32 - 33

 

Drogi Ojcze,
Ze wzruszeniem i smutkiem przeczytałem dziś wiadomość o śmierci O. Jana Bartoszka, misjonarza z Nowej Gwinei.
Od 28 lat jestem franciszkaninem, pochodzę z parafii św. Andrzeja w Zabrzu - tej samej, co śp. O. Jan. Nasze domy rodzinne stały w bliskim sąsiedztwie. Nie znałem się z Nim osobiście, choć „ocieraliśmy się" o siebie - różnica lat i odległości robiły swoje.
Jednak osoba O. Bartoszka bardzo była mi bliska i imponowała mi od dzieciństwa. Pamiętam czasy, zwłaszcza lata siedemdziesiąte, kiedy pojawiaI się w rodzinnej parafii na urlopie. Pamiętam jego Msze Św., kiedy mogłem służyć jako ministrant; jego opowieści i dzielenie się misyjnym doświadczeniem. Jako dzieci „pochłanialiśmy" te opowieści i pokazy przezroczy w wypełnionym po brzegi kościele. Słuchaliśmy wszystkiego z otwartymi buziami i podziwialiśmy. Każdy jego list w gablotce kościelnej czytaliśmy „od deski do deski". Być może to zaszczepiło w moim sercu ducha życzliwości dla misji i misjonarzy.
Dziś, kiedy jestem już prawie 30 lat bratem zakonnym, wciąż pamiętam o Nim, bo był pierwszym „rasowym" misjonarzem, jakiego spotkałem. Pracuję od 22 lat poza Polską, większość czasu w Niemczech, ale też sześć lat dane mi było pracować na misjach w Boliwii.
Obecnie jestem przełożonym w sanktuarium Trójcy Świętej w Gójiweinstein w Bawarii.
Znałem też i miałem kontakt z S. Ritą Konieczną, która przez wiele lat pracowała w Nowej Gwinei; od niej - aż do jej śmierci - miałem wiadomości o stanie zdrowia O. Jana Bartoszka.
Polecam w modlitwie dobre dzieło O. Jana. Proszę wspomnieć przy jego grobie, że jego „krajan" też pamięta i modli się za Niego.
Z wiosennych Niemiec pozdrawiam daleką Australię. Życzę wiele łask Bożych i zdrowia.
Szczęść Boże!
Br. Tarsycjusz Lamik OFM

Za: Misjonarz 6/2011, str. 32 - 33

 


 

Ur. 22.5.1936 Zabrze, diec. opolska
W. 30.8.1955 Pienieżno
O. 08.9.1955 Pieniężno
l.pr. 08.9.1957 Pieniężno
W.pr. 08.9.1962 Pienieżno
Święc. 27.1.1963 Pieniężno

W 1963 r. uczestniczył w rocznym kursie pastoralnym w Bytomiu. Od 1964 r. pracował jako wikariusz w Nysie przy parafii zakonnej św. Krzyża. W 1965 r. został wikariuszem przy parafii św. Antoniego w Braniewie, diec. warmińska. 17.10. 1966 r. opuścił Polskę via Katowice-Wiedeń-Rzym-Sydney. Naukę jęz. angielskiego pobierał w Australii. W maju 1967 wylądował na Nowej Gwinei. Osiadł w Ambullua. Tu zastał kościół, szkołę 3-klasową, dom dwupokojowy dla księdza, dwa domy dla nauczycieli oraz mały sklepik. Językiem obiegowym prócz pidgin english był czimbu. W lutym 1968 objął stację Rulna. Na obszarze parafii mieszkało 10.000 ludzi w tym 250 katolików. W r. 1970 zbudował i dokonał otwarcia lotniska, obsługiwanego odtąd przez 3 małe samoloty. W międzyczasie zbudował kościółek na 200 osób, budynek misyjny, szkołę 6 klasową (160 uczniów), szpitalik na ponad 20 łóżek, otworzył szkołę stolarską, wprowadził światło elektryczne, wykorzystując w tym celu pobliski 60 m wodospad. W innych wioskach pomógł otworzyć sklepik, jedną szkołę i dokonał otwarcia małego lotniska. W 1972 r. wybudował na dwu bocznych stacjach, Timbamb i Menjem, następne dwa małe lotniska i utworzył dwie dalsze boczne stacje z małymi szkółkami. W tym samym roku pożar zniszczył w Rulna 4 budynki internatu. W 1974 r. jego katecheci otrzynałi 5 nowych domków, krytych blachą z światłem elektrycznym i wodą bieżącą. Do pomocy w pracy misyjnej miał tzw. świeckich pomocników misyjnych (zazwyczaj 3 osoby). W 1977 r. przejął pracę w parafii Rebiamul w Mount Hagen. Było to okresowe zastępstwo polegające na normalnej pracy duszpasterskiej i udzielaniu nauki religii w gimnazjach. Od 01. 01. 1976 skierowany został do Wurup (l8 km od Mount Hagen), gdzie już niegdyś pracował. Na terenie mu podległym mieszkało 4200 katolików, istniały 4 stacje boczne. Budynek i kościół na stacji głównej zastał zaniedbany. Na terenie parafii było dużo niewykształconej młodzieży, przystąpił więc do organizowania dla niej centrum młodzieżowego. W Polsce: 1971, 1977 (w tym 5 miesięczny pobyt w Nemi), 1981.

zaczerpniete z: NURT svd, nr 35. 1985 r.


WERBISTOWSCY ŚWIADKOWIE WIARY

0. Jan Bartoszek SVD
(1936-2011)


Zapamiętano go jako gorliwego kapłana, niestrudzonego głosiciela Ewangelii, życzliwego i pełnego humoru człowieka.

Jan Bartoszek urodził się 22 maja 1936 r. w Zabrzu, w rodzinie Edwarda i Jadwigi z domu Urbańczyk. Po pomyślnym zdaniu egzaminu dojrzałości, we wrześniu 1955 r. wstąpił do nowicjatu werbistów w Domu św. Wojciecha w Pieniężnie. Tam 8 września 1957 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Studia seminaryjne w latach 1957-1962 odbył w Misyjnym Seminarium Duchownym Księży Werbistów w Pieniężnie, gdzie 8 września 1962 r. złożył profesję wieczystą, a 22 grudnia 1962 r. otrzymał święcenia diakonatu. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp. Tomasza Wilczyńskiego w kościele seminaryjnym w Pieniężnie 27 stycznia 1963 r. Po święceniach pracował pastoralnie w Bytomiu, Nysie i Braniewie. W 1966 r. wraz z sześcioma innymi misjonarzami wyjechał na misje do Papui Nowej Gwinei. Po rocznym kursie języka angielskiego w Sydney, w maju 1967 r. wylądował w kraju swego przeznaczenia misyjnego.
Pierwszą jego placówką była stacja misyjna Ambullua w diecezji Mount Hagen. Rok później objął samodzielną stację misyjną w Rulnej, na której pracował dziesięć lat. W ciągu tego czasu Ruina zmieniła swoje oblicze. O. Jan rozbudował całą sieć nowych kościołów, szkół, warsztatów, elektrowni wodnych, przyczynił się do powstania szpitalika z 30 łóżkami, małych lotnisk dla awionetek. Podobnie postępował na kolejnych stacjach misyjnych: Rebiamul (1977-1978), Wurup (1978-1986) i Kuli (1986-1995). W tym czasie był przez dwie kadencje przełożonym dystryktu Mount Hagen. W pracy misyjnej opierał się na świeckich. Szczególną troską obejmował młodzież. Zapamiętano go wszędzie jako człowieka pełnego gorliwości apostolskiej, energii, gościnności i humoru. Tubylcy, nie mogąc wymówić 1 jego nazwiska, nazywali go John Baptist, gdyż i chętnie głosił Słowo Boże i chrzcił. W 1995 r. po raz ostatni spędził urlop w Polsce. Do Papui Nowej Gwinei już nie dojechał. W drodze powrotnej zatrzymał się w Australii, gdzie po badaniach lekarskich okazało się, że jest poważnie chory. W ten sposób rozpoczął się trzeci etap jego misyjnego życia, naznaczony chorobą i cierpieniem. W początkowym okresie był jeszcze przez cztery lata kapelanem w domu opieki nad ludźmi starszymi u Sióstr Służebnic Ducha Świętego w Brisbane. W 2004 r. zamieszkał w werbistowskim domu zakonnym w Marsfield, w Sydney. Tam zmarł 27 marca 2011 r.

opr. O. Janusz Brzozowski, Misjonarz nr 5/2015 str. 24