O. Arkadiusz Siwiec

Święcenia: 27 stycznia 1963 - Pieniężno
Szafarz: J.E. ks. bp Wilczyński Tomasz, Biskup w Olsztynie
Prowincjał: Bruno Kozieł
Rektor WSD w Pieniężnie: O. Alfons Boniewicz
Wręczenie krzyży misyjnych:
Zmarł: 19. 10. 1997 r. – przeżywszy 64 lata. Pochowany w IDE

 

                                                                   Dla Indonezyjczyków stał się Indonezyjczykiem....

O. Arkadiusz Siwiec SVD
(1932 – 1997)


Ojciec Arkadiusz Siwiec, werbista, misjonarz w Indonezji na wyspie Flores, w diecezji Ende, zmarł 19 października w szpitalu w Lela, w Niedzielę Misyjną, w dniu ogłoszenia doktorem Kościoła św. Teresy od Dzieciątka Jezus, patronki parafii Nggele, której był proboszczem. Na wieść o jego śmierci parafianie podnieśli tak głośny lament i płacz, że zagraniczni turyści, którzy to słyszeli, dowiedziawszy się, że chodzi o misjonarza , pytali pełni zdziwienia: Jakże to? Przecież to biały, Europejczyk, dlaczego ludzie tak go opłakują? Nie rozumieli, że parafianie O. Arkadiusza nie patrzeli na kolor skóry, ale na miłość swego proboszcza.
Arkadiusz, Franciszek Ksawery, Alfred Siwieć, syn Szczepana i Julianny z domu Rosa, urodził się 3. grudnia 1932 roku w Świętochłowicach koło Katowic. Do szkoły podstawowej uczęszczał w Tarnowskich Górach w latach 1939-1947. W niemieckiej szkole był szykanowany za to, że był Ślązakiem, a na przerwach rozmawiał po polsku, bo w chwili wybuchu wojny nie znał ani słowa po niemiecku. Po ukończeniu szkoły podstawowej miał zamiar pójść do niższego seminarium duchownego księży salwatorianów w Mikołowie, jednakże opłaty były tak wysokie, że rodzice nie byli w stanic ich pokryć, Aby nie tracić czusu, podjął od razu naukę w średniej szkole zawodowej przy  Śląskich Zakładach Przemysłowych w Tarnowskich Górach. Od dzieciństwa marzył jednak o kapłaństwie. Kiedy jeszcze należał do parafii OO. Kamilianów w Tarnowskich Górach, wielkie wrażenie wywarła na niego osobowość Waldemara Dekla, wówczas starszego ministranta, później kapłana diecezji katowickiej.
W 1951 roku po raz drugi, po czterech latach, złożył podanie do niższego seminarium duchownego, ale tym razem do Małego Seminarium Duchownego Księży Werbistów. Pobyt w nim trwał zaledwie rok, gdyż 2. lipca 1952 roku władze komunistyczne zlikwidowały szkołę misyjna, i upaństwowiły klasztor.
Arkadiusz   przez  rok  pozostał   w   Niższym   Seminarium, Diecezjalnym w Katowicach, a w 1953 roku rozpoczął nowicjat w Zgromadzeniu Słowa Bożego w Pieniężnie, gdzie 27. stycznia 1963 roku otrzymał świecenia kapłańskie. W 1965 roku w gronie 20 werbistów, wyjechał na  pracę misyjną do Indonezji. Dla O. Arkadiusza rozpoczęła się przygoda misyjna, która trwała aż do dnia jego śmierci, czyli pełne 32 lata.
Na począku urzekła go przyroda: „krajobrazy prześliczne". Zachwycał się żywą 1itiirgią. Tak opisywał procesję Bożego Ciała: „Wszystko było inne niż w Polsce, a jednak piękne. Odważyłbym się nawet powiedzieć - piękniejsze... Odniosłem wrażenie, że najpiękniejszą modlitwą w całej procesji eucharystycznej były tańce. Tu dopiero można było widzieć, że lud to naprawdę przeżywa. Uwaga wszystkich była napięta. Jezus również patrzał ze wszystkimi na tańczących i w ten sposób odbierał od nich cześć.
Przez kilka lat pracował jako wikariusz. W latach 1974-1987  był proboszczem w nowo erygowanej parafii w Wonda. a następnie do końca w Nggela. I rzeczywiście, nie widział świata poza swą parafią. Żył liturgią, a Eucharystią w szczególności. Kiedy z o. Stefanem i br. Józefem Ławickim jesienią 1996roku  wracał po urlopie do swej parafii misyjnej, na ich pytanie, gdzie chciałby złożyć swe kości - czy na Flores czy w Polsce, odpowiedział bez najmniejszego wahania:  „Co, w Polsce?  Ani mowy! Tylko tu!" Kilka dni później przyznano mu obywatelstwo indonezyjskie. Szczerze się z tego ucieszył.
Nigdy nie miał nadzwyczajnego zdrowia. A jednak jego śmierć zaskoczyła wszystkich. Na tydzień przed swym zgonem o. Arkadiusz  wyprawił  prymicje swemu parafianinowi   w Nggela. W czasie tej uroczystości poczuł się niedobrze, ale, wytrzymał do końca. Pod wieczór odjechał do szpitala w Leja. W następną niedzielę zmarł na zawał serca. Pogrzeb, jak to w tropiku, odbył się następnego dnia. Pochowany został w ziemi indonezyjskiej, ojczyźnie z wyboru, na cmentarzu misyjnym w Ledalero. Stał się w pełni Indonezyjczykiem dla Indonezyjczyków i już ich nie opuścił.

Alfons Labudda SVD

za: Misjonarz, nr 4, kwiecień 1998.