o. Kafka Tomasz

Święcenia dnia: 21 maja 2006 - Pieniężno

Szafarz: J.E. ks. bp Białasik Krzysztof

Prowincjał: Piskorek Ireneusz

Rektor WSD w Pieniężnie: Szczepan Szpyra

Wręczenie krzyży misyjnych:

Kafka Tomasz SVD


„Niełatwe poszukiwania”
Wychowałem się na terenie werbistowskiej parafii pw. Królowej Apostołów w Rybniku, gdzie od najmłodszych lat byłem ministrantem. Poznawałem wówczas całe pokolenia księży misjonarzy.
Tylko przez krótki czas nauki w LO im. Powstańców Śląskich w Rybniku, po rekolekcjach dla maturzystów, zastanawiałem się głębiej nad powołaniem kapłańskim. Mimo, żę znałem dziesiątki misjonarzy, zafascynowało mnie ono szczególnie w postawie mojego księdza katechety - kapłana diecezjalnego. Okazało się, że do poruszenia wyobraźni brakowało wtedy jeszcze poruszenia serca, tego wewnętrznego wołania Chrystusa do jego służby.
Po egzaminie dojrzałości rozpocząłem, trochę bez przekonania, studia inżynierskie na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. W tym czasie przez modlitwę i uczestnictwo w Eucharystii coraz częściej zwracałem się do Boga o dodanie mi sił i wytrwałość w nauce. Codzienna lektura Pisma Świętego napełniała mnie pokojem i pokrzepiała. Prosiłem o światło Ducha Świętego w studiach, a Bóg udzielał mi czegoś innego. Powoli odkrywałem, że bycie inżynierem elektrykiem nie jest moim właściwym powołaniem. Chrystus zaczął stawiać mi na drodze kolejnych ludzi i zdarzenia, które pomogły mi zrozumieć, co tak naprawdę jest celem mojego życia. Przerywając po drugim roku studia, wstąpiłem więc do Zgromadzenia Słowa Bożego.
Pojawiające się wątpliwości co do prawidłowego wyboru drogi życia zbytnio mnie nękały, dlatego po dwóch latach postanowiłem przerwać formację seminaryjną. Zgłosiłem się ochotniczo do służby w wojsku, którą przez cały rok odbyłem w jednostce desantowo-szturmowej 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w Leźnicy Wlk. k. Łęczycy. Zderzenie ze specyficzną koszarową rzeczywistością i licznymi niecodziennymi sytuacjami pozwoliło mi kolejny raz przekonać się, do jakiej służby powołuje mnie Pan. Po roku wróciłem do pieniężnieńskiego seminarium, przekonany o słusz­ności wyboru stanu zakonno-misyjnego. Szczęściem napełnia mnie fakt, że krajem mojego przeznaczenia misyjnego została Boliwia w dalekiej Ameryce Południowej, o której zresztą marzyłem.
Jestem wdzięczny wszystkim tym, od których doświadczyłem jakiegokolwiek dobra i życzliwości. Proszę o modlitewne wsparcie w mojej misyjno-kapłańskiej posłudze, abym zawsze wypełniał ją według Bożej woli.

Za: MISJONARZ, nr 6, czerwiec 2006.


Wychowałem się na terenie werbistowskiej parafii p.w. Królowej Apostołów w Rybniku, gdzie od najmłodszych lat byłem ministrantem. Poznawałem wówczas całe pokolenia księży misjonarzy. Pierwszym werbistą, jakiego poznałem, i który udzielił mi Pierwszej Komunii św., był ś.p. o. Józef Bajer. Kolejni proboszczowie i pokolenia wikarych wyjeżdżających na misje w różne części świata, stanowili swoisty klimat do wzrastania mojego zainteresowania misjami. Kapłanami, którzy mieli znaczący wpływ na wybór mojej drogi życiowej byli: o. Konrad Duk, który przyjął mnie w szeregi Służby Ministrantów i dał podwaliny umiłowania bycia przy ołtarzu Pańskim oraz proboszcz, ś.p. o. Rufin Halszka, który duchowo orędował i wspierał moje, powoli dojrzewające powołanie. Ten kapłan – rekolekcjonista i misjonarz ludowy z woli Bożej, nie dożył jednak nawet moich pierwszych ślubów zakonnych, bowiem w trakcie mojego pobytu w nowicjacie zmarł nagle, tutaj w Nysie i spoczywa na naszym zakonnym cmentarzu. Przekonany jestem, że o. Rufin odchodził z tego świata spełniony i radosny, gdyż na 2 miesiące przed swoją śmiercią napisał do mnie z Nysy list o tym, jak godzi się z wolą Bożą w swoim życiu i podejmuje kolejne wyzwania, jakie na drodze stawia mu Jezus.

            Jak ja odpowiadałem na Boże wołanie? Z dużymi oporami i niechęcią, bo tylko przez krótki czas nauki w liceum, po rekolekcjach dla maturzystów, zastanawiałem się głębiej nad powołaniem kapłańskim. Zafascynowało mnie ono szczególnie mocno w postawie mojego licealnego księdza katechety - kapłana diecezjalnego. Okazało się, iż do poruszenia wyobraźni brakowało wtedy jeszcze poruszenia serca, tego wewnętrznego wołania Chrystusa do jego służby.

            Po egzaminie dojrzałości rozpocząłem, trochę bez przekonania, studia inżynierskie na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. W tym czasie coraz częściej, przez modlitwę i uczestnictwo w Eucharystii, zwracałem się do Boga o dodanie mi sił i wytrwałość w nauce. Codzienna lektura Pisma Świętego napełniała mnie pokojem i pokrzepiała. Prosiłem o światło Ducha Św. w studiach, a Bóg udzielał mi czegoś innego. Powoli odkrywałem, że bycie inżynierem elektrykiem nie jest moim właściwym powołaniem. Chrystus zaczął stawiać mi na drodze kolejnych ludzi i zdarzenia, które pomogły mi zrozumieć, co tak naprawdę jest celem mojego życia. Przerywając po drugim roku studia politechniczne, wstąpiłem do Zgromadzenia Słowa Bożego.

Pojawiające się wątpliwości, co do właściwego wyboru drogi życia zbytnio mnie nękały, dlatego po dwóch latach postanowiłem przerwać formację seminaryjną. Zgłosiłem się ochotniczo do służby w wojsku, którą przez cały rok odbyłem w jednostce desantowo-szturmowej 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w Leźnicy Wlk. k. Łęczycy. Zderzenie ze specyficzną koszarową rzeczywistością i licznymi, niecodziennymi sytuacjami, pozwoliło mi kolejny raz przekonać się, do jakiej służby powołuje mnie Pan. Po roku wróciłem do pieniężnieńskiego seminarium, przekonany o słuszności wyboru stanu zakonno-misyjnego. W roku 2006 otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk bpa Krzysztofa Białasika, ordynariusza diecezji Oruro w Boliwii, dokąd otrzymałem misyjne przeznaczenie. Dzisiaj uważam, że Pan Bóg hojnie obdarzył mnie 6 letnim doświadczeniem pracy misyjnej w Boliwii, w Ameryce Południowej. Tam najpierw pracowałem jako wikary w bardzo dużej miejskiej parafii, w prawie milionowym mieście El Alto, na Wyżynie Altiplano. Ostatnie 4 lata byłem wikarym, a następnie proboszczem w dwóch połączonych parafiach Laja i Tambillo. Mieszkałem wśród Indian Aymara, w historycznie naznaczonym dla Boliwii miasteczku Laja, gdzie wiele uczyłem się o życiu i wierze tych ludzi. Od lipca 2012 roku zostałem przeznaczony do pracy w Polsce i swą pomocą duszpasterską służę w naszej parafii.

Wdzięczny Bogu za to, czym mnie doświadcza w życiu, proszę Was drodzy o modlitewne wsparcie w mojej kapłańskiej posłudze, abym zawsze wypełniał ją według Bożej woli. Sam też dołożę wszelkich możliwych starań, byśmy razem z naszą Patronką - Matką Bożą Bolesną podążali drogami Jezusa.

za:

http://www.werbisci-parafia.nysa.pl/parafia/duszpasterze/49-parafia/duszpasterze/wikary/187-o-tomasz-kafka