o. George Jesuraj Fernandes SVD, Brazylia

Każde powołanie ma swój początek. Czasami nie są to wielkie zdarzenia czy coś nadzwyczajnego, ale niezauważalne i bardzo proste wydarzenia z codzienności. Tak było z moim powołaniem.
Urodziłem się w tradycyjnej rodzinie katolickiej, w której codziennie wspólnie modliliśmy się. Dziadek był sołtysem we wsi, zajmował się też sprawami parafialnymi i był kręgosłupem Kościoła lokalnego. Jego zaangażowanie w Kościele wzbudziło we mnie zainteresowanie sprawami kościelnymi i odczułem powołanie do służby w Kościele powszechnym.
Patrząc na moje dzieciństwo, przekonuję się, że Pan Bóg ma plan dla mojego życia. Można powiedzieć, że każdy człowiek spotyka na swojej drodze Boga, podobnie jak Apostołowie Jezusa w drodze do Emaus. Jednak czy wszyscy potrafią Go rozpoznać? Dziadek czasami powtarzał, że mam powołanie, by być sługą Chrystusa. Kiedy to słyszałem, uśmiechałem się do dziadka. A może on tylko żartował? Jestem pewien, że Pan Bóg ciągle przemawia do nas. Czy każdy człowiek rozpozna Jego głos? Jeśli nawet zaczyna się w to wątpić, można wzrastać w wierze, ponieważ wątpliwości mogą pomóc w pogłębianiu wiary.
Pod koniec gimnazjum mieliśmy bardzo ważne rekolekcje pożegnalne, które prowadził znany do dziś charyzmatyk, o. Bergmans. Po kilku dniach zapytał nas: Kto chce zostać kapłanem? Kilka osób podniosło rękę w górę - ja też. Było to bardzo spontaniczne. O. Bergmans pomodlił się za nas i pobłogosławił nam, mówiąc, że dziś Pan Jezus nas powołuje, tak jak powołał Apostołów dwa tysiące lat temu. Wtedy nagle odczułem niezwykły spokój, radość i umocnienie Duchem Świętym. Było to o godz. 1.00 w nocy. Myślę, że jeżeli potrafimy dobrze modlić się, wtedy zdarzają się cuda. Do dziś jest tak, że jeżeli pojawiają się trudności, zwątpienia, wahania w życiu codziennym, wciąż wracam myślami do tamtej nocy, kiedy spotkałem się z Bogiem, kiedy Bóg powołał mnie i namaścił, aby być wiernym sługą Chrystusa.
W liceum chodziłem do szkoły jezuickiej, gdzie otrzymałem dobrą formację duchową. Mój kontakt z misjonarzami jezuitami był przyjacielski, ich praca i świadectwo życia bardzo mnie pociągały. Marzyłem, by być jezuitą, ale cieszę się, że jestem werbistą. To nie jest koniec drogi powołania: powołanie do zakonu to długa droga, na której człowiek wciąż potwierdza swoją obietnicę Bogu. Jestem w zakonie 14 lat. Życie zakonne zaczynałem z 70 klerykami, z których do dziś przetrwało tylko 12 „apostołów", którzy pozostają wierni i wytrwali. Jeszcze daleka droga przed nami i proszę o Waszą modlitwę. Jestem pewien, że Bóg nigdy nie opuszcza człowieka powołanego - to on niekiedy ulega pokusie i wydaje mu się, że jest opuszczony. Jak cenne jest życie, kiedy głosimy Dobrą Nowinę i prowadzimy ludzi do Chrystusa. Bóg nigdy nie przestanie obdarzać swoją łaską i miłością. Kard. Stefan Wyszyński powiedział, że „potęga Boga jest tak wielka, że potrafi On obdzielić pełną miłością każdego człowieka". Cieszę się z Matką Najświętszą z moich pięciu lat pobytu w Polsce, gdyż „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny". Nauczyłem się być prawdziwym i autentycznym świadkiem Chrystusa. Mój pobyt w Polsce był jak pielgrzymka: wciąż wędrowałem po kościołach, po sanktuariach i odda- łem całkowicie siebie i swoją rodzinę pod opiekę Najświętszej Maryi Panny i Panu Bogu. Każda rodzina, którą spotkałem w Polsce i u której przebywałem, była bar­dzo życzliwa, gościnna i otwarta - czułem się, jak w mojej własnej. A dlaczego byli tak dobrzy dla mnie? - bo żyją według na­uki Pana Jezusa: miłość Boga i bliźniego. Polacy wciąż umacniają we mnie głęboką wiarę i miłość do Boga i Kościoła. Dzisiaj ludzie potrzebują autentycznych świadków, by być katolikami. Przypominają mi się słowa: „Żyj z ludźmi jakby widziany przez Boga; z Bogiem rozmawiaj, jakby słuchany przez ludzi". Doświadczyłem, że ludzie w Polsce mają wielkie serce dla misjonarzy i miłość dla misji. Właśnie dlatego chcę wyjechać na misje - by wszyscy ludzie aż po krańce świata poznali miłość Boga i zostali zbawieni.

za: "Misjonarz" nr 5/2009, str 21

 

Artykuły mówiące o działalności i pracy duszpasterskiej Ojca Georg'a:

- "Najbiedniejsza w diecezji" - Misjonarz nr 9/2011, str 4 - 5