O. Taji Vinsensius

Taji, Vinsensius, Ndoju, Ruteng, - 83 02 04 11 12

Pracuje w: CHI


"NIE WYŚCIE MNIE WYBRALI . . . " DLACZEGO WYBRAŁEM TAKĄ DROGĘ ?

Urodziłem się w malej miejscowości Ndoju w regionie Manggarai na wyspie Flores w zachodniej Indonezji. Wychowany zostałem w katolickiej rodzinie rolniczej. Po zakończeniu szkoły podstawowej wstąpiłem do diecezjalnego Niższego Seminarium Duchownego w Kisol. Nie był to jednak początek mojego powołania, choć bez tego czasu być może nie byłbym tym, kim jestem. Główną przyczyną wstąpienia do semina­rium było pragnienie uzyskania dobrego wykształcenia. Ukończenie seminarium uważane jest w moim kraju za duże osiągnięcie, nie tylko absolwenta, ale także rodziny oraz społeczności. Niewielu przechodzi przez test umożliwiający naukę w seminarium, jeszcze mniej jest tych, którzy wytrwają i ukończą taką uczelnię. Np. ze mną zdawało 1000 dzieci, z tego tylko 130 zdało, a 22 osoby skończyły. Z tego rocznika pozostałem sam na tej drodze. Po seminarium zostałem przyjęty do werbistowskiego nowicjatu w Nenuk (Atambua) na Timorze. Z ponad 100 osób część odpadła, część zrezygnowała i ostatecznie do pierwszych ślubów i wyższego seminarium zostało przyjętych 60 osób. Wróciłem na Flores, ponieważ tam znajduje się wyższe seminarium.
Dlaczego jestem w Polsce?
W tym seminarium czekała mnie wielka niespodzianka. Studia filozoficzno-teologiczne, które trwają cztery lata, odbyłem w ciągu trzech. W czwartym roku trafiło do nas kilka zaproszeń na studia zagraniczne do Australii, Niemiec i Polski. Przeprowadzono wybory i po zatwierdzeniu przez radę prowincjalną znalazłem się na liście kandydatów. Po usłyszeniu decyzji nie ucieszyłem się, ponieważ czułem się niegodny, a poza tym niczego o Polsce nie wiedziałem (z lekcji historii o II wojnie światowej i o bł. Janie Pawle II). Dlatego prosiłem ojca prefekta, by wybrać kogoś innego. Jednak rektor i prowincjał zostali przy swojej decyzji, a koledzy przypomnieli mi o ślubie posłuszeństwa. Prefekt dał mi tydzień na przemyślenie sprawy. Rozmawiałem więc z mamą i rodzeństwem. Mama początkowo była przeciwna (krótko wcześniej zmarł mój ojciec), ale po kilku dniach rodzeństwo przekonało ją i wyraziła zgodę. Po kolejnym tygodniu i ja zgodziłem się. Do Polski przyjechałem z kolegą Adim, 16 listopada 2007 r.
Krótka refleksja
Patrząc na to wszystko, ciągle zastanawiam się, dlaczego Pan Bóg mnie wybrał, przecież byli lepsi? Przecież nie jestem lepszy od tamtych. Oto misterium powołania. Nie wyście Mnie wybrali, lecz Ja was wybrałem (J 15,16). W tych słowach kryje się tajemnica każdego powołania. Nie ma przypadków. To, że jestem chrześcijaninem, też nie jest przypadkiem. To, że pochodzę z takiej rodziny, że wstąpiłem do Zgromadzenia Słowa Bożego, że przyjechałem na studia do Polski, że zostanę wyświęcony na kapłana rzymskokatolickiego i przeznaczony do pracy misyjnej w prowincji chilijskiej... - wszystko to nie dzieje się przypadkowo. To Pan mnie wybrał i czuwa nad tym wszystkim. Skoro wybrał, to jestem pewny, że jest odpowiedzialny i czuwa nad tym, co będzie dalej. Skoro wszystko idzie nie według mojego planu, lecz Jego - i to zaskakująco świetnie - to z całą pewnością będzie mi stale i do końca towarzyszyć. Pan mnie nieraz przekonał i upewnił, że Jego drogi są nie do przewidzenia i pełne miłego zaskoczenia. Owszem, są trudności, ale po to, bym się umacniał i nabierał odwagi. Jestem pewien, że On nigdy nie daje zbyt ciężkiego jarzma, a jeśli odczuwam ciężar, to po to, by nieść go razem z Nim.
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,25).

Yinsent Taji SVD

za: Misjonarz nr 5/2011, str 6