Bł. o. Stanisław Kubista
urodzony: 27. 09. 1898 rok
święcenia kapłańskie: 26. 05. 1927 rok
zmarł: 26. 04. 1940 r. - (42 lata) - zginął w obozie w Sachsenhausen
Biografia i wspomnienia o błogosławionym Ojcu Stanisławie Kubiście
Urodził się w 1898 roku na Śląsku. W jego rodzinie czczono Maryję i odmawiano codziennie wspólnie różaniec. O Werbistach kilkuletni Stanisław dowiedział się dzięki bratu zakonnemu, który kolportował misyjne czasopisma. Wikary z Mikołowa zachęcił chłopca do rozpoczęcia nauki w Niższym Seminarium Misyjnym w Nysie. Przed maturą w 1917 roku Stanisław został powołany do wojska i jako radiotelegrafista służył na froncie francuskim. Maturę zdał w 1920 roku. Wtedy postanowił poświęcić swe życie, służąc Bogu w zgromadzeniu misyjnym. We wrześniu 1926 roku w Mödling pod Wiedniem złożył śluby wieczyste, a w maju 1927 roku przyjął święcenia kapłańskie. Rok później objął urząd ekonoma Domu Misyjnego w Górnej Grupie. Później doszły obowiązki redaktora czasopism misyjnych, w których zamieszczał także własne artykuły. O. Kubiście udało się wybudować drukarnię i nowe skrzydło klasztoru. Mimo wielu obowiązków, znajdował czas na modlitwę; czcił szczególnie św. Józefa. We wrześniu 1939 roku klasztor w Górnej Grupie zamieniono na obóz dla internowanych księży. Stamtąd o. Kubista trafił do Nowego Portu, a następnie do Sachsenhausen. Ciężkie warunki obozowe osłabiły silnego i energicznego dotąd kapłana. Zachorował na zapalenie płuc.
26 kwietnia 1940 roku został w okrutny sposób zamordowany przez obozowego kapo, który zmiażdżył mu gardło.Wróciliśmy z apelu do baraku. Ułożyliśmy go na twardej podłodze z desek; leżał na wznak pod ścianą, jak w trumnie, podczas gdy my stać musieliśmy na baczność .... Wtem wchodzi do baraku blokowy - kierownik baraku - nasz bezpośredni przełożony. Był to więzień niemiecki... zawodowy przestępca... ile on ludzi niewinnych wysłał na tamten świat! Do tortur przewidzianych regulaminem, dodawał od siebie sporą ilość... byli tacy, których słowem i czynem nienawidził. Należeli do nich księża. Żadnej sposobności nie zaniedbał, aby im dokuczyć... powitał nas zwierzęcym wzrokiem, a potem z szatańską radością spoczęły jego oczy na o. Kubiście. Zbliżył się doń i rzekł: "Już nie masz po co żyć!" Z całą flegmą staje jedną nogą na piersiach, drugą na gardle i silnym naciskiem miażdży kości klatki piersiowej i gardła. Krótki charkot, niepozorne drganie śmiertelne zamknęły żywot męczennika. Skorupę cielesną wrzucono do ustępu.
(wspomnienia o. Dominik Józef)
Zaczerpnięte z: www.werbisci.pl