Bł. o. Ludwik Mzyk
urodzony: 22. 04. 1905 r.
święcenia kapłańskie: 30. 10. 1932 r.
zginął śmiercią męczeńską: 20. 02. 1940 r. - (35 lat) - w Poznaniu - fort VII
Biografia i wspomnienia o błogosławionym Ojcu Ludwiku Mzyku.
Błogosławiony ojciec Ludwik Mzyk urodził się w 1905 roku w rodzinie górniczej na Śląsku. Misje parafialne prowadzone przez Werbistę z Nysy rozbudziły w nim misyjne powołanie. We wrześniu 1918 roku rozpoczął naukę w Niższym Seminarium Misyjnym w Nysie. Po maturze w 1926 roku wstąpił do nowicjatu w St. Augustin koło Bonn w Niemczech. Po studiach teologicznych otrzymał w Rzymie w 1932roku święcenia kapłańskie. Trzy lata później objął urząd magistra nowicjatu w nowo otwartym Domu Misyjnym w Chludowie koło Poznania. Nowicjusze cenili swego przełożonego, uważając go za świętego zakonnika. W 1939 roku o. Mzyk został rektorem domu w Chludowie. Po wybuchu II wojny światowej starał się załatwić u władz okupacyjnych pozwolenie na wyjazd nowicjuszy do rodzinnych domów. Stanowczość o. Mzyka nie spodobała się gestapo i w styczniu 1940 roku został aresztowany . Od pierwszych dni był poniżany i torturowany w Forcie VII w Poznaniu. Strażnicy znęcali się nad nim szczególnie za to, że nie ugiął się w czasie przesłuchań . Poza tym wszyscy duchowni byli znienawidzeni przez oprawców. O. Mzyk zginął od kuli niemieckiego oficera 20 lutego 1940 roku. Wcześniej został okrutnie pobity. Do końca był wierny Bogu i Ewangelii.
Po południu wpadł do naszej celi podoficer Dibus - zdaje się, że był to zastępca komendanta - z jakimś szoferem. Obydwaj byli pijani, strasznie się awanturowali. Szczególnie jednak bili po twarzy o. Mzyka, a zwłaszcza ów szofer na polecenie Dibusa. Ów dzień 20 lutego miał być ostatnim dniem o. Mzyka. W nocy, ok. godz. 22.00 usłyszeliśmy śpiew Ukraińców. Kazali im tylko śpiewać .... odwiedzali poszczególne cele bijąc, kopiąc więźniów, strzelając przez dziurkę od klucza .... potem, już w bliższych celach niesamowite krzyki, jęki, wreszcie w celi sąsiedniej brzęk misek, łyżek, śpiew "Kto się w opiekę" (oczywiście na rozkaz) i strzały. Za krótką chwilę doszły do nas słowa: "Jetzt zu den Pfaffen." Otworzyli drzwi, nie weszli jednak do celi, lecz kazali nam wszystkim wyjść na korytarz. Stanęliśmy na głównym korytarzu naprzeciw naszej celi. Dibus zatrzymał ks. Gałkę, o. Mzyka i mnie. Reszcie kazał odejść. Kazano nam biec bocznym korytarzem. Gdyśmy biegli obok siebie o. Mzyk poprosił mnie o rozgrzeszenie. Gdy dobiegliśmy do końca korytarza, z ks. Gałką zatrzymaliśmy się przed schodami prowadzącymi na wyższe piętro, natomiast o. Mzyk zaczął wchodzić na stopnie. Wtem rozległ się za nami krzyk strażników, kazano nam stać w miejscu. O. Mzyka ściągnięto za schodów i zaczęli go bić za to, że chciał zbiec. W tej chwili zrobiło się wielkie zamieszanie, z którego trudno sobie zdać sprawę. Pamiętam jednak dokładnie, że ks. Gałka, jak i o. Mzyk bardzo krzyczeli i jęczeli. Jakkolwiek nie byłem w tej chwili przy nich, miałem wrażenie, że strasznie ich bito i znęcano się nad nimi.
Bicie ks. Gałki i o. Mzyka trwało długo, chociaż trudno określić czy 15 minut, czy pół godziny. W międzyczasie znalazłem się na głównym korytarzu obok naszej celi, a więc blisko zewnętrznej bramy wschodniej. Do tej oto bramy przyprowadził Dibus o. Mzyka. Kazał stanąć mu przy bramie, a sam cofnął się do podoficera, który wówczas rozmawiał ze mną, pożyczył od niego naboje, a następnie przybliżył się do o. Mzyka i strzelił w głowę z tyłu. Gdy już upadł strzelił po raz drugi. Za jakieś pół godziny słyszeliśmy, jak zabierano zwłoki o. Mzyka.(wspomnienia ks. Sylwestra Marciniaka)
Zaczerpnięte z: www.werbisci.pl
refleksja biblijna
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie (Mt 5,10-12)
Błogosławieni werbiści
W niedzielę 13 czerwca 1999 r. w Warszawie do godności ołtarzy Jan Paweł II wyniósł 108 męczenników II wojny światowej. Jako dzień wspomnienia męczenników Ojciec Święty wyznaczył 12 czerwca. Wśród 108 są czterej werbiści: oo. Stanisław Kubista, Alojzy Liguda, Ludwik Mzyk oraz br. Grzegorz Frąckowiak. W ich życiu spełniły się słowa Zbawiciela z kazania na górze: Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości. Cierpieli w obozach koncentracyjnych i więzieniach. Cierpieli niewinnie dla sprawiedliwości. Cierpieli tylko dlatego, że byli zakonnikami - misjonarzami. Dzisiaj do nich należy królestwo niebieskie.
BŁ Ludwik Mzyk (1905-1940)
Pochodził z rodziny górniczej. Urodził się w Chorzowie. W rodzinie było dziewięcioro dzieci. Była to rodzina bardzo religijna. Ludwik był ministrantem. Interesował się sprawami religii i Kościoła. Chciał zostać misjonarzem... i został werbistą. Studiował w St. Augustin (Niemcy) i w Rzymie. Tu został wyświęcony na kapłana i na Uniwersytecie Gregoriańskim uzyskał stopień doktora teologii. Został pierwszym mistrzem nowicjuszy w Chludowie. Kroczył świadomie i konsekwentnie do świętości kapłana i misjonarza. 25 stycznia 1940 r. został aresztowany. W VII Forcie w Poznaniu (w siedzibie gestapo) zdarto z niego sutannę i strasznie pobito. Była zima, a on został tylko w poszarpanej koszuli i spodniach. Późną nocą 20 lutego 1940 r. dostał dwa strzały w tył głowy. Zginął, ponieważ był duchownym.
O. Waldemar Wesoły SVD