Rocznik 2004

Święcenia dnia: 23 maja 2004 - Pieniężno

Szafarz: J.E. ks. bp Jerzy Mazur SVD

Prowincjał: Piskorek Ireneusz

Rektor WSD w Pieniężnie: Szczepan Szpyra

Wręczenie krzyży misyjnych:

 

Piwnicki Marcin SVD

 

Zostać misjonarzem...? Na to pytanie trzeba odpowiedzieć - „nie jak było, ale jak jest...", ponieważ stawanie się misjonarzem to droga, która cały czas wiedzie przez różne, często zmieniające się „okolice", a powołanie musi w nowych sytuacjach przybierać właściwe formy - można powiedzieć: dorastania do sytuacji, dojrzewania, bycia w ciągłym rozwoju.
Jestem     tzw.     starszym     powołaniem  — wstąpiłem do werbistów w wieku 26 lat. Mój
optymizm umacniał pewien współbrat, który wstąpił w tym samym roku co ja, a był dwa lata ode mnie starszy. Mówiłem sobie: on daje radę, to i ja jakoś dam...
Po skończeniu liceum miałem „pewne myśli", aby wstąpić do seminarium, ale jakoś „siłą rozpędu" moje papiery znalazły się na wyższej uczelni, więc postanowiłem zdawać egzaminy wstępne. Myślałem sobie: zdam egzaminy - to dobrze, nie zdam - to znak, by wstąpić do seminarium. Egzaminy wstępne zdałem pewnie dlatego, że Pan Bóg nie chce od nikogo łaski, ani ucieczki jak od wojska, ale wolnej decyzji...
Po skończeniu studiów rozpocząłem pracę. Nagle pojawiła się możliwość zdobycia stażu za granicą. Skorzystałem z okazji - po części powodem była chęć przygód, po części nadzieja, że te moje mrzonki o powołaniu się rozpłyną. Tak jednak nie było - na praktyce raz jeszcze wszystko na nowo przemyślałem, a po powrocie do Polski od razu  zgłosiłem się do werbistów. Wiedziałem o tym Zgromadzeniu tylko tyle, że „oni wyjeżdżają na misje...". 15 września 1995 r. przyjęto mnie do postulatu...
Tak rozpoczęła się moja przygoda z życiem zakonnym, która trwa do dziś. W międzyczasie okazało się, ze życie zakonne to całkiem coś innego niż sobie wyobrażałem, musiałem kilka razy na nowo sobie wszystko „ustawiać", o niektóre rzeczy „walczyć" i odkrywać, że Pan Bóg chce mego serca... i wiem, że tak będzie do końca mego życia.
Powoli kończy się droga przygotowania do przyjęcia święceń kapłańskich. Nie wyjadę do pracy misyjnej poza granicami Polski, ale tu, na rodzimej ziemi będę starał się pomóc misjom. Jak? Tego jeszcze nie wiem, ale jestem pewien, że Pan Bóg ma jakieś swoje drogi, którymi mnie będzie prowadził. Potrzeba tylko odkrywać Jego wolę i szczerym sercem ją przyjmować. W tym wszystkim potrzebna jest modlitwa, której nigdy dość i o którą wszystkich proszę, i za którą już teraz dziękuję!

Za: MISJONARZ, nr 6, czerwiec 2004.