Rocznik 2005

Święcenia dnia: 22 maja 2005 - Pieniężno

Szafarz: J.E. ks. bp Jan Styrna

Prowincjał: Piskorek Ireneusz

Rektor WSD w Pieniężnie: Szczepan Szpyra

Wręczenie krzyży misyjnych:

Sacha Grzegorz SVD
Chyba mi to ktoś wymodlił...


Do dziś nie wiem, jak to się stało, że zostałem kapłanem misjonarzem-werbistą. Chyba mi to ktoś wymodlił. Mój pierwszy kontakt z werbistami miałem w dniu, kiedy przeczytałem list jednego z misjonarzy w Japonii. Opisywał on, jak trudno jest odnaleźć się misjonarzowi w kulturze japońskiej i jak wiele trzeba mieć cierpliwości w nauce języka. W jego liście było jedno zdanie, które zapamiętałem szczególnie: kiedy odkrył powołanie do kapłaństwa, bardzo mocno odczuł, że pragnie dzielić się Ewangelią z ludźmi na krańcach świata, bo zaufał całkowicie Jezusowi, bez względu na trudy. Zapragnąłem tego samego.
Długo trwało, nim powiedziałem Bogu „tak". Już po pewnych doświadczeniach życiowych w końcu się zdecydowałem. Choć werbiści wtedy jeszcze nie byli znani na południu Polski (skąd pochodzę), ze znalezieniem adresu nie miałem problemu. Widziałem go bowiem w kalendarzyku kieszonkowym misjonarzy werbistów, który - jak się późnej dowiedziałem - nazywany jest żartobliwie „łowcą powołań". Tak się zaczęła moja przygoda z misjami. Długa formacja, studia filozoficzno-teołogiczne, praktyka w innym kraju, godziny spędzone na rozmyślaniu i modlitwie, uczenie się życia we wspólnocie zakonnej - a wszystko po to, by się dobrze przygotować do bycia świadkiem Chrystusa. Moim pierwszym misyjnym przeznaczeniem jest praca w Niemczech. Wiem, że kiedy słyszymy słowo „misje", myślimy często o odległych krajach w Azji, Afryce czy Ameryce Południowej. Myślę, że misje nie są czymś aż tak odległym, że nasze misje leżą także u bram Europy, która kiedyś wysyłała mnóstwo misjonarzy, a teraz sama ich bardzo potrzebuje.
Na czas mojej posługi kapłańskiej w Niemczech proszę wszystkich czytelników „Misjonarza" o modlitwę za mnie i za tych, do których jestem posłany.

Za: MISJONARZ, nr 6, czerwiec 2005.