Rocznik 2007
Święcenia dnia: 19 maja 2007 - Pieniężno
Szafarz: J.E. ks. bp Wojciech Zięba
Prowincjał: O. Piskorek Ireneusz
Rektor WSD w Pieniężnie: O. Szczepan Szpyra
Wręczenie krzyży misyjnych:
O. Kazimierz Szałaj SVD
„Bóg podarował mi życie na nowo”
Bliskość kościoła na pewno miała duży wpływ na moją religijność, choć zawsze byłem bardziej człowiekiem czynu niż wielkiej pobożności. Służyłem w kościele jako ministrant, a potem jako lektor. Duży wpływ miała postawa księdza proboszcza i wikariuszy w naszej parafii. Kiedy w czerwcu 1997 r. parafia św. Stanisława Kostki w Karolewie pozostała bez wikariusza, zająłem się opieką nad liturgią w niedziele i święta, pełniąc funkcję prezesa ministrantów, ceremoniarza i opiekuna kandydatów na ministrantów. Już w szkole podstawowej moja śp. babcia Regina zapowiadała, że zostanę księdzem, jednak odsuwałem te myśli.
Przedmioty zawodowe w technikum stały się moją pasją, myślałem wtedy o studiach w zakresie budownictwa wodnego na Politechnice Gdańskiej. W technikum stworzyliśmy grupkę osób zajmującą się gazetką szkolną, przygotowywaniem kabaretu na święto szkoły czy podejmującą inne ciekawe inicjatywy, np. chodziliśmy do klas i śpiewaliśmy kolędy.
Poza szkołą też byłem bardzo aktywny. Jednym z moich ulubionych zajęć była jazda na rowerze i pokonywanie w ten sposób coraz większych odległości. Co roku, w wakacje, starałem się wybrać w góry, a czasem udawałem się do mojej rodzinki na Podlasie, by tam popracować w gospodarstwie moich krewnych.
Należałem do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i miałem kontakt z Odnową w Duchu Świętym, jednak moja religijność nie była oparta na emocjach. W czwartej klasie szkoły średniej brałem udział w czuwaniach młodzieżowych i rekolekcjach dla chłopców w Pieniężnie. Poznałem wtedy o. Eugeniusza Śliwkę i byłem na Festiwalu Misyjnym. Zgromadzenie Słowa Bożego stało się bliskie mojemu sercu i zacząłem się zastanawiać nad wstąpieniem w jego szeregi. Nadal interesowałem się nidownictwem wodnym, jazdą na rowerze i wieloma innymi rzeczami, ale idea misyjna coraz bardziej oddziaływała na moje życie.
W klasie maturalnej, w grudniu 1998 r., miałem poważny wypadek. Na miejsce wypadku dotarł mój ksiądz proboszcz. Byłem nieprzytomny, ksiądz udzielił mi rozgrzeszenia i modlił się za mnie. Krytyczny stan trwał dwa tygodnie, przeszedłem trepanację czaszki, tracheotomię, a po odzyskaniu świadomości na nowo uczyłem się chodzić. Modliło się za mnie wielu ludzi, także na czuwaniu młodzieżowym w Pieniężnie. Półtoramiesieczny pobyt w szpitalu ukazał mi ogromną wartość życia. Odwiedzało mnie wielu przyjaciół i znajomych, a także mój serdeczny przyjaciel, ostatni wikary w Karolewie - ks. Andrzej. Szybki powrót do zdrowia i zdana matura potwierdziły moją decyzję wstąpienia do werbistów. Bóg podarował mi życie - odebrałem jako zaproszenie do służby Bożej. Po maturze nie chciałem słuchać o żadnej innej uczelni, byłem zdecydowany na Misyjne Seminarium Księży Werbistów.
Do Zgromadzenia wstąpiłem w 1999 r. Po sześciotygodniowyrn postulacie i rocznym nowicjacie w Chludowie odbyłem studia filozoficzno-teologiczne w Pieniężnie, z przerwą na roczną praktykę regency. Mieszkałem i pracowałem z ludźmi próbującymi wyjść z bezdomności, pomagałem też kapelanowi w zakładach karnych. To był wymagający, ale bardzo bogaty czas. Zyskałem nowe spojrzenie i poznałem wielu bezdomnych, wspaniałych ludzi. W czasie formacji w seminarium udzielałem się też w Stowarzyszeniu na Rzecz Osób Niepełnosprawnych w Pieniężnie. Jestem wdzięczny Bogu za każdy serdeczny gest niepełnosprawnych dzieciaków: za ich wdzięczność, radość z najprostszych rzeczy, naukę dzielenia się, wspólnego radosnego przeżywania czasu i dar wspólnego odnajdywania się w obecności Bożej. Otrzymałem przeznaczenie do pracy misyjnej w Prowincji Irlandzko-Brytyjskiej, gdzie wybieram się jesienią tego roku.Za: MISJONARZ, nr 6, czerwiec 2007.