o. Le Hoang Vu Luke (Łukasz)

ur. w Nha Trang w 1974 r.

1pr. 2002 r.

W.pr. 2009 r. Pieniężno

świecenia kapłańskie: 16 maja 2010 r. Pieniężno

WYMODLONE POWOŁANIE

Miałem półtora roku, kiedy 30 kwietnia 1975 r. w Wietnamie skończyła się wojna z Amerykanami. Był to bardzo trudny okres. Urodziłem się w Nha Trang, w południowo-wschodnim Wietnamie, w rodzinie z siedmiorgiem dzieci: mam trzech braci i trzy siostry. Mój tata był kierowcą, a mama zajmowała się domem. Kiedy chodziłem do szkoły, nigdy nie myślałem o tym, aby zostać zakonnikiem czy księdzem, mimo że byłem ministrantem, a później organistą w parafii. Po maturze odbyłem kurs elektryka, a następnie przez trzy lata pracowałem w prywatnej firmie elektronicznej. Był to okres nie tylko pracy, ale także spotkań z ludźmi. W tym czasie uczyłem się wielu rzeczy, od sposobu pracy do budowania relacji między ludźmi. Moim marzeniem było wtedy zostać dobrym elektrykiem, a później otworzyć własną firmę. Ale moje życie zmieniało się.
Ciocia mojej mamy, w kulturze wietnamskiej nazywana babcią, siostra zakonna, obchodziła jubileusz 65-lecia życia zakonnego. Wiele razy nas od wiedzała. Kiedy spotykała się ze mną, mówiła, że najlepiej byłoby, gdybym został zakonnikiem albo księdzem. I tak napisałem kiedyś do rektora seminarium. W tamtym czasie kandydatom do seminarium było trudno, ponieważ państwo dopuszczało na studia seminaryjne tylko 10 osób co dwa lata. Musiałem poczekać.

Dlaczego wybrałem werbistów? Przez rok studiowałem filologię angielską i poznałem znajomego rodziców, który był werbistą. On to „zaprowadził" mnie do klasztoru. Moja formacja w Wietnamie trwała ponad sześć lat.

Zimno, śnieg, trudny język i mili ludzie to moje pierwsze wrażenia z Polski, gdy przyjechałem tu w 2004 r. Przez półtora roku uczyłem się języka polskiego w Poznaniu, po czym podjąłem studia teologiczne, które - patrząc z perspektywy czasu - szybko minęły. Przede mną święcenia kapłańskie, a po nich powrót do Wietnamu, gdzie będę pracował z różnymi grupami etnicznymi w górach.
Na koniec chciałbym podziękować wszystkim za okazaną mi życzliwość i wszelką dobroć. Wszystkich Czytelników „Misjonarza" proszę o modlitwę za mnie i wszystkich ludzi, do których pośle mnie miłościwy Pan, abym umiał głosić Jego wielką miłość do każdego człowieka. Abym mógł powtórzyć za psalmistą: Na wieki będę opiewał laski Pana, moimi ustami będę gtosil Twą wierność przez wszystkie pokolenia (Ps 89,2).
Łukasz Le Hoang Vu SVD, Wietnam

za: Misjonarz - nr 5/2010