O. Łaskarzewski Adam

Laskarzewski, Adam, Paslek, Elblag - 75 00 01 10 11

Pracuje w: USC (Canada)


PAN  JEST  MOIM  PASTERZEM
To już ponad dziesięć lat, od kiedy wstąpiłem do Zgromadzenia Słowa Bożego. Patrząc wstecz z tej perspektywy widzę, że stówa Psalmu 23: Pan jest pasterzem moim, nie brak mi niczego, odgrywały i odgrywają ważną rolę w mojej duchowości i codziennym życiu. Szukając woli Bożej i trwając przy Panu w radościach i smutkach, mogę śmiało powtórzyć za psalmistą: Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Przyglądając się historii mojego powołania, zastanawiam się, kiedy tak naprawdę się zaczęło - z dniem wstąpienia do Zgromadzenia Słowa Bożego w 2000 r. czy wcześniej? Myślę, że trudno znaleźć albo zdefiniować początek powołania. Wierzę, że każdy z nas jest przez Boga do czegoś powołany, ale niekiedy powołanie można zmarnować, jeżeli go nie odkryjemy albo za nim nie pójdziemy.

Jak było z moim powołaniem? Jako nastolatek trochę interesowałem się tematyką misyjną, ale nigdy nie myślałem o zostaniu misjonarzem, nigdy też nie bytem ministrantem, lektorem, ani nie byłem związany z życiem parafii w szczególny sposób. Tak jak każdy „zwykły" katolik starałem się być w niedziele na Mszy Św., od czasu do czasu przystąpić do spowiedzi i żyć w zgodzie z dziesięcioma przykazaniami. Głębsze zainteresowanie wiarą i budowaniem osobistej relacji z Bogiem przyszło niespodziewanie w wieku 19 lat, kiedy moim życiem wstrząsnęły różne wydarzenia. Jednym z nich była nagła śmierć mojego Ojca. Odejście bliskiej osoby zawsze zostawia pustkę, którą trudno zrozumieć i wypełnić. I w moim przypadku to wydarzenie pozwoliło mi zobaczyć, jak kruche jest nasze życic i zachęciło do szukania czegoś, co nie przemija, daje nadzieję, napełnia pokojem i prowadzi do Jezusa Chrystusa.
W modlitwie często prosiłem Boga o znak, o odpowiedź na pytanie, czemu mam się poświęcić w życiu. Jednak nigdy nie otrzymałem jakiegoś cudownego znaku, natomiast Pan Bóg przemawia! do mnie przez innych, pozwalając mi spotykać ludzi, którzy mnie inspirowali. Jedną z takich osób był misjonarz werbista, głoszący wielkopostne rekolekcje w mojej parafii w Pasłęku. W czasie swoich nauk często nawiązywał do pracy misyjnej w Afryce. Mówił nie tylko o biedzie, chorobach i wojnach nękających tamtejszych ludzi, ale także wielkich potrzebach i wyzwaniach, z jakimi trzeba się zmierzyć, będąc misjonarzem. Myślę, że to on swoim świadectwem zasiał w moim sercu pragnienie służenia Bogu w stanie zakonnym. Od tego wydarzenia zacząłem poważniej zastanawiać się nad wstąpieniem do seminarium, aby zostać misjonarzem.
Ostatecznie w 2000 r. w wieku 25 lat zdecydowałem się wstąpić do Zgromadzenia Słowa Bożego. Zwolniłem się z pracy w mleczarni w Pasłęku, gdzie przepracowałem prawie cztery lata. Po krótkim postulacie w Laskowicach Pomorskich i rocznym nowicjacie w Chludowie k. Poznania rozpocząłem studia filozoficzne w Wyższym Seminarium Duchownym Księży Werbistów w Pieniężnie. Po dwóch latach studiów otworzyła się możliwość dalszej formacji zakonnej i studiów teologicznych w USA. Wraz z jednym z moich współbraci, Jarosławem Dąbrowskim, zostaliśmy wysłani do Chicago, gdzie po nauce języka angielskiego rozpoczęliśmy studia. W Stanach Zjednoczonych każdy seminarzysta jest zobowiązany do odbycia praktyki misyjnej (OTP - Overseas Training Program) w jednym z krajów misyjnych, w których pracują werbiści. Samemu się szuka miejsca na praktykę, tak więc można wybrać kraj, który najbardziej fascynuje i pociąga.

Wybrałem Paragwaj. Żyjąc tam, miałem możliwość nauki języka hiszpańskiego i doświadczenia różnej pracy misyjnej. Przez prawie rok pracowałem w prowadzonej przez werbistów parafii w Saltos del Guaira. Była to jedna z typowych parafii, gdzie pracują misjonarze werbiści, tzn. z jednym kościołem parafialnym i kilkudziesięcioma kaplicami z małymi wspólnotami, które regularnie (1-2 razy w miesiącu) odwiedza się, udzielając sakramentów i sprawując Mszę św. Ostatnie siedem miesięcy spędziłem na jednej z misji indiańskich w Acaray’mi  niedaleko Hernandarias.
W Acaray'mi moim bezpośrednim przełożonym był o. Jan Krajza SVD. Pracując z nim, mogłem zobaczyć, jak ciężko i z oddaniem pracują polscy misjonarze z marginalizowaną społecznością Indian Guarani. O. Jan jest jednym z niewielu misjonarzy, którzy uczą Indian uprawy roli, aby stali się samowystarczalni i nie musieli żebrać o chleb na ulicach miast. Ten oddany swej pracy misjonarz pokazał mi, że praca misyjna nie jest tylko werbalnym głoszeniem Słowa Bożego, ale także wcielaniem Go w życie przez ciężką i wytrwałą pracę.

Po ukończeniu dwuletniej praktyki w 2007 r. powróciłem do Chicago, gdzie we wrześniu 2010 r. złożyłem wieczyste śluby zakonne, a 3 października 2010 r. przyjąłem święcenia diakonatu z rąk wikariusza archidiecezji Chicago, bp. Josepha N. Perry'ego. Obecnie jestem na ostatnim roku studiów teologicznych i 21 maja 2011 r. wraz z siedmioma współbraćmi otrzymamy święcenia kapłańskie, których udzieli nam nasz współbrat, bp Terry J. Steib SVD z Memphis.
Po święceniach kapłańskich będę miał krótkie wakacje w Polsce, po czym udam się do Kanady, do której dostałem przeznaczenie misyjne. W Kanadzie rozpocznę pracę wśród hiszpańskojęzycznych emigrantów z Meksyku i Ameryki Południowej.
Wierzę, że radość z pełnienia woli Bożej i realizowania powołania jest tym, co nadaje naszemu życiu sens i wartość. Życzę Wam wszystkim wielu łask Bożych w odkrywaniu powołania i odwagi do realizowania tego, do czego powołuje Bóg.
W miłości Słowa Bożego -
Adam Łaskarzewski SVD

za: Misjonarz nr 5/2011, str 20 - 21