O. Prugar Łukasz

Prugar, Lukasz, Rzeszów, Rzeszów - 85 04 05 11 12

Pracuje w: BRA


KIMŻE JA JESTEM, PANIE, BOŻE MÓJ . . .

Ilekroć myślę o własnym powołaniu, tylekroć zatrzymuję się nad tajemnicą zamysłu Boga, który wezwał mnie do życia konsekrowanego, kapłańskiego i misyjnego, pomimo moich braków i niedoskonałości.
Pochodzę z parafii Ofiarowania NMP w Górnie niedaleko Rzeszowa. Od najmłodszych lat Rodzice, przez przykład własnego życia, starali się wpajać mi podstawowe wartości chrześcijańskie i etyczne - przy różnej podatności na akceptację ich z mojej strony. Jestem im bardzo wdzięczny za dar życia i trud włożony w moje wychowanie. Tym bardziej, że zarówno oni, jak i czwórka młodszego rodzeństwa, często nie mieli ze mną łatwo.

Myśl o powołaniu misyjnym zrodziła się już w szkole podstawowej za sprawą czasopism misyjnych, z którymi miałem styczność będąc ministrantem. Wtedy jednak była to czysta fascynacja egzotyką i historiami opisywanymi przez misjonarzy. Chociaż nie miałem najmniejszego pojęcia, jak wygląda praca misyjna i nie łączyłem jej z kapłaństwem, to jednak bardzo chciałem być kiedyś podobny do nich. Przez dalsze lata nauki w Górnie i później w liceum w Rzeszowie rzadko wracałem do tej idei - zwykle uznając ją za nierealną i śmiejąc się z siebie w duchu, bo nie widziałem się w tej roli. Okazało się jednak, że to pierwsze zachwycenie odcisnęło swoje niezatarte piętno i wróciło ze zdwojoną siłą w swoim czasie.
Pod koniec klasy maturalnej, gdy przyszedł czas decydowania o swojej przyszłości, nie byłem pewien, co chcę w życiu robić. Pociągało mnie wojsko, zastanawiałem się również nad politechniką, ale nie podejmowałem żadnych konkretnych kroków. Pojawiła się także myśl o kapłaństwie i misjach, ale wtedy już nie było mi do śmiechu. A może by jednak spróbować? Nie mając żadnego rozeznania w tej kwestii, postanowiłem skorzystać z pomocy Internetu. Wpisałem jakieś hasło o misjach i wybrałem pierwszy wynik na liście. Okazało się, że to strona misjonarzy werbistów. Poczytałem trochę i spodobało mi się to, co tam opisywali na temat misji i samego zgromadzenia. Nabrałem wtedy całkowitej pewności, że tam właśnie chcę trafić i zdecydowałem się postawić wszystko na jedną kartę. Do tej pory z nikim nie dzieliłem się swoimi przemyśleniami i planami, ale kiedy po telefonie do Pieniężna miałem się stawić na Warmii, trzeba było przestać mydlić oczy rodzinie i innym ludziom. Reakcje na moje plany były różne. Po rekolekcjach wróciłem do domu, wypełniłem wymagane dokumenty, wysłałem i w niedługim czasie otrzymałem pozytywną odpowiedź. Była wielka radość, ale także niepewność i obawa przed nieznanym.
W sierpniu 2004 r. wyjechałem z domu rodzinnego i rozpocząłem formację u werbistów. Przez osiem lat kształcenia się pod względem intelektualnym i duchowym pierwotna, idealna wizja życia zakonnego i misyjnego podlegała szlifom i krystalizowała się. Spotkałem wielu wspaniałych ludzi, którzy towarzyszyli mi na tej drodze - zarówno współbraci jak i świeckich. Były chwile piękne i wzniosie, ale także trudne i mniej przyjemne - wszystko po to, aby mieć pewność, że to jest właśnie moje miejsce.
Obecnie kończy się pewien etap w moim życiu, a otwiera kolejny - prawdopodobnie o wiele trudniejszy. Jest oczekiwanie na przyjęcie święceń i wyjazd do pracy misyjnej w brazylijskiej Amazonii. Nie wiem, co mnie tam czeka, ale bez wątpienia nie podołam temu, opierając się tylko na własnych siłach. Dlatego też proszę Was, Drodzy Czytelnicy, o pamięć modlitewną, abym mógł wiernie trwać przy Tym, który mnie wezwał, i dobrze spełniać powierzone zadania.
Łukasz Prugar SVD

za: Misjonarz nr 5/2011, str 6