O. Szewczyk Gabriel

Szewczyk, Gabriel, Glucholazy, Opole - 77 04 05 11 12

Pracuje w: PANAM


POMAGAĆ TAM, GDZIE POMOCY NIE MA

Pochodzę z południa Polski. Byłem dzieckiem bardzo żywym, niepotrafiącym usiedzieć w jednym miejscu. Moim rodzicom przysparzałem wielu kłopotów, to zachowaniem, to nauką (lenistwo i opuszczanie lekcji). Po ukończeniu szkoły podstawowej i zawodowej rozpocząłem pracę i naukę w wieczorowym technikum dla dorosłych. Po maturze zmieniałem prace, miejsca zamieszkania - coraz lepiej poznawałem życie! Odpowiadało mi to - ciągle coś nowego, brak miejsca na nudę.

Dlaczego więc poszedłem do księży werbistów? Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że pójdę do zakonu, uśmiałbym się. Wszystko zaczęło się, gdy mój kolega oznajmił mi, że idzie do zakonu. Byłem zszokowany i myślałem, że to żart. Ale z czasem, gdy przygotowywał się do pójścia „za mury", moje zdziwienie przerodziło się w podziw, że zdobył się na coś takiego. Gdy wstąpił do werbistów, utrzymywaliśmy kontakt ze sobą; dużo opowiadał, jak to jest w klasztorze i co robi misjonarz na misjach. Nie wiem dlaczego, ale i ja poczułem pragnienie, by zmienić swoje życie i robić coś naprawdę wartościowego; pomagać tam, gdzie tej pomocy nie ma. Postanowiłem złożyć papiery do księży werbistów, ponieważ już ich trochę znałem z opowieści. Gdy wypełniłem papiery i wysłałem do Pieniężna, byłem przekonany, że mnie nie przyjmą, ponieważ nie byłem żadnym działaczem w Kościele, nie miałem nawet swojej parafii (dopiero będąc w klasztorze, zostałem przyjęty przez proboszcza, ks. prałata Józefa Babicza, do parafii w Marcinkowicach k. Nowego Sącza). Kiedy przyszła odpowiedź z Pieniężna, że jednak zostałem przyjęty, ogarnęło mnie wielkie szczęście, które zaraz przerodziło się w strach, że nie jestem godny być zakonnikiem i kapłanem. Myślałem, że kiedy mnie zobaczą, każą mi wracać do domu. Jednak postanowiłem spróbować.
Zycie w klasztorze nie jest łatwe i nie jest takie, jak sobie człowiek wyobraża. Aby poznać życie zakonne, trzeba zostać zakonnikiem i mieszkać ze wspólnotą w jednych murach. Bardzo dużo nauczyłem się w Pieniężnie - studiując teologię i filozofię, poznając siebie i Pana Boga, a także ludzi.
Widać Bóg chciał mnie w tym powołaniu, gdyż wytrwałem, zapewne dzięki modlitwie swojej, jak i wielu ludzi, ich wsparciu, za co jestem bardzo wdzięczny. Proszę o pamięć i modlitwę, abym jak najlepiej wypełnił to, czego oczekuje ode mnie Bóg w Ameryce Środkowej. Ze swej strony również zapewniam o modlitwie i pamięci.

Gabriel Szewczyk SVD

za: Misjonarz nr 5/2011, str 6