O. Manek Adipati

Manek Adipati, Yanus, Halilulik, Atambua, - 83 02 04 12 13

Pracuje w: Indonezja


 

Urodziłem się 14 listopada 1983 r. w szpitalu w Halilulik na wyspie Timor w Indonezji. Halilulik to mała miej­scowość, oddalona o 25 km od mojego rodzinnego domu w Atambua. W Halilulik pracują w służbie zdrowia misjonarki Służebnice Ducha Świętego. I tak, z Bożą pomocą i pod opieką Służebnic Ducha Świętego przyszedłem bezpiecznie na świat. Dziękuję Bogu za wszystko i za ich troskę.
Rodzice dali mi na imię Adipati Yunus Alfrid Manek -popularne męskie imię wśród Indonezyjczyków mieszkających na Jawie, i wołają na mnie Adi, co w starym języku jawajskim oznacza Najwyższy. Jestem pierwszym dziec­kiem w rodzinie, mam jeszcze trzy siostry. Rodzice są katolikami; mama pracuje jako nauczycielka w szkole podstawowej, a tata jest leśnikiem. Dzięki nim wszyscy otrzymaliśmy wykształcenie.
Już w wieku pięciu lat chodziłem do szkoły w mojej miejscowości; mama uczyła mnie od czwartej klasy. Trudno było być dzieckiem nauczycielki, ale wszystko ma swoje zalety. W podstawówce byłem jak każde dziecko - czasami grzeczny, a czasami niegrzeczny. Dzięki zdolnościom do tańca wiele razy reprezentowałem moją szkołę na konkursach tańca ludowego (likurai), który bardzo lubiłem - zawsze zajmowałem drugie albo trzecie miejsce, nigdy pierwsze. To przez te konkursy poznałem misjonarzy werbistów, ponieważ mój proboszcz-werbista bardzo popierał moje i kolegów zaangażowanie w ćwiczeniu tańców ludowych. Jednak nigdy nie marzyłem o zosta­niu zakonnikiem czy kapłanem.
Po ukończeniu szkoły podstawowej przez rok uczęszczałem do katolickiego gimnazjum w Halilulik. Ze względu na oddalenie od rodziny, w drugiej klasie rodzice przenieśli mnie do gimnazjum pań­stwowego w moim miasteczku. Po gimnazjum miałem zamiar kontynuować naukę w technikum mechanicznym, ale rodzice woleli inaczej. Mama namawiała mnie, abym wstąpił do niższego seminarium, twierdząc, że seminarium jest najlepszą szkołą i odpowiednim miejscem, aby zostać w przyszłości dobrym człowiekiem. Zgodziłem się i tak wszystko się zaczęło.
Przez cztery lata chodziłem do niższego seminarium Niepokalanego Poczęcia Najświęt­szej Maryi Panny w Lalian na Timorze, położonego 5 km od mojego domu. Miałem dobry kontakt z werbistami - nowicjuszami. Zacząłem się wtedy interesować ich sposobem życia. Najbardziej imponowało mi to, że klerycy bardzo dobrze grali w piłkę nożną, a także mieli dobry zespół muzyczny. Dlatego po ukończeniu niższego semi­narium podjąłem decyzję, aby zostać werbistą. We wrześniu 2002 r. zostałem przyjęty do nowicjatu św. Józefa w Nenuk na Timorze.
Po dwóch latach nowicjatu popłynęliśmy 7. kolegami-nowicjuszami na Flores, do wyższego seminarium św. Pawła w Ledalero-Maumere. Studiowałem tam filozofię, a pod koniec studiów dostałem zaproszenie od Polskiej Prowincji, aby w Polsce kontynuować studia i podjąć teologię. Kiedy usłyszałem o tym zaproszeniu, byłem bardzo zaskoczony; nie wierzyłem, bym mógł uczyć się czegoś w języku polskim. Tym bardziej, że wcześniej słyszałem od naszych misjonarzy, że polski jest bardzo trudny do opanowania, a ponad­to Polska leży bardzo daleko od mojego rodzinnego kraju. Trudno mi było podjąć decyzję. Jednak po długim namyśle powiedziałem przełożonemu, że udam się do Polski. I tak 16 listopada 2007 r. przyjechałem tu razem z moim kolegą Vincentem.
Bardzo się cieszę, że miałem okazję przebywać w Polsce i przez to poznać jej mieszkańców, ich zwyczaje i kulturę, a przede wszystkim mogłem zdobyć tu wykształcenie. Dziękuję Bogu za wszystko i Bóg zapłać! Dostałem przeznaczenie do pracy misyjnej w Indonezji na Jawie.
Bóg wie, co czyni. Polećmy wszystkie nasze intencje Bogu, a On sam będzie działał.
Adipati Y.A. Manek SVD

za: Misjonarz nr 5/2013