O. Kałdowski Artur


Powołałem ciebie, Arturze

Urodziłem się w Gdyni, a mieszkałem w Osiu w województwie kujawsko-pomorskim. Tam, w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego przyjąłem sakramenty chrztu, Eucharystii i bierzmowania oraz przez wiele lat służyłem jako ministrant. Tam też kształtowało się moje powołanie do kapłaństwa.

Dom rodzinny i Kościół uczyły mnie kochać i widzieć wielką miłość Boga do człowieka. Dzisiaj wiem, że Chrystus zawsze mnie wspierał i pomagał; był przy mnie, gdy szukałem Go w moim życiu i gdy popełniałem błędy. Dużo zawdzięczam ludziom, którzy otaczali mnie miłością i uczyli, jak kochać Boga i człowieka. Myślę tu szczególnie o mojej mamie, śp. Barbarze Kałdow skiej, która całym swoim życiem dawała mi świadectwo tego, co znaczy być dobrym chrześcijaninem, czym jest wierność Bogu i Kościołowi.

Moją miłość do Chrystusa zawdzięczam Pismu Świętemu, które zacząłem czytać i zgłębiać we wczesnych latach życia. Już jako młody chłopak słyszałem wewnętrzny głos, który mówił mi, abym wziął Pismo Święte i czytał. Dzięki światłu Ducha Świętego zacząłem rozumieć, co to znaczy żyć w prawdzie. Ogień miłości Boga zaczął wypełniać moje serce i umysł. Wiele czasu spędzałem na modlitwie, pragnąc zrozumieć Jego wolę w stosunku do mnie. Będąc młodym człowiekiem, zacząłem poznawać siebie i dostrzegać, jak mało było w moim życiu zażyłości z Chrystusem. Powoli zmieniało się moje myślenie i moje życie.

Moja mama Barbara zaproponowała mi, abym pojechał na rekolekcje, które prowadzili werbiści w Laskowicach Pomorskich, od których dzieliła mnie odległość zaledwie 18 km. Tak zaczęła się moja przyjaźń ze Zgromadzeniem Słowa Bożego. Przez wiele lat jeździłem na rekolekcje do Laskowic, by pogłębiać swoją wiarę i miłość do Chrystusa. Wtedy właśnie Chrystus zaczął coraz wyraźniej pokazywać mi drogę, którą miałem pójść. Uprzedzał mnie, poprzez różne wydarzenia, że nie będzie to łatwa droga, że będę musiał podjąć walkę ze złem i z samym sobą. Mówił, że na tej drodze będzie wiele radości i smutku, ale jeśli mocno Mu zaufam i będę Jemu wierny, osiągnę szczęście. Przede mną miało być jesz­cze wiele lekcji cierpliwości i pokory. Wiedząc, że pójście za Chrystusem nie jest proste i wymaga radykalnej zmiany życia, próbowałem uciec, aby zagłuszyć Jego głos, który mnie powoływał. Wiem, że wtedy nie myślałem o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie. Chrystus jednak czeka! i wspiera! mnie nawet wtedy, kiedy ja próbowa­łem być daleko od Niego. Nigdy mnie nie skreślił, ale kochał coraz mocniej. Cały czas kształtował moje powołanie powoli i dokładnie, dbając o silną wia­rę, pokorę i cierpliwość. Zupełnie jak rzeźbiarz, który tworzy swoje dzieło z całą starannością i cierpliwością. Tymczasem na mojej drodze życia stanęła też służba wojskowa i seminarium diecezjalne. Dzisiaj widzę, jak to wszystko mnie kształtowało i wyrabiało we mnie mocne zaufanie do Boga. Coraz bardziej rozwijała się i dojrzewała we mnie miłość do Chrystusa i do drugiego człowieka.

Wstępując do Zgromadzenia Słowa Bożego wiedziałem, że tak chce Bóg.

za: Misjonarz nr 5/2014

 


W dniach 08 września 2013. W Misyjnym  Seminarium Duchownym Księży Werbistów w Pieniężnie w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, dwóch współbraci złożyło śluby wieczyste: kl. Artur Kałdowski, przeznaczony do pracy w Regii Brazylia – Amazonia i kl. Wojciech Pawłowski, skierowany do Sudanu Południowego. Mszy św. przewodniczył o. Eryk Koppa, przełożony Polskiej Prowincji misjonarzy werbistów, który w homilii zwrócił uwagę na znaczenie składania profesji wieczystej i wynikające z tego konsekwencje.

za: Misjonarz 11/2013