Śp. br. Feliks Skibicki
Dnia 2 czerwca 1992 roku odbył się w Górnej Grupie pogrzeb Brata Feliksa Skibickiego, który po długotrwałej chorobie odszedł do Pana dnia 31 maja 1992 r., w 83 roku życia i 58 roku ślubów zakonnych.
Urodził się w Małym Liniewie, na ziemi nowskiej, dnia 26 maja 1909 r., jako syn Bolesława i Franciszki z domu Cieszyńskiej. Szkołę podstawową ukończył w 1922 roku w Milewku, następnie przez kilka lat pracował na gospodarstwie rodziców i w budownictwie. Do Zgromadzenia Księży Werbistów wstąpił w 1931 r. do Domu w Górnej Grupie, gdzie jako brat zakonny złożył swoje pierwsze śluby zakonne w 1934 r. przy ślubach obrał sobie imię Bogusław. Imię to jest niejako mottem jego życia ("Boga-sław"). Wszystko pragnął czynić na większą chwałę Bożą, aby Bóg był wszędzie i przez wszystkich wysławiany. On sam pragnął Go sławić wszystkim tym, co czynił. W Górnej Grupie czynił to przy zarządzaniu i kierowaniu rozwojem tutejszego gospodarstwa.
Stąd też w roku 1936 poprzez Austrię udał się na misje do Nowej Gwinei, gdzie przebywał w diecezji Wewak do roku 1947. Był tam jednym z pionierów pracy misyjnej: głosił Słowo Boże, budował, zarządzał. Tam zastała go II wojna światowa, którą przeżył pod okupacją japońską dzięki opatrzności Tego, Któremu zawierzył. Nękany licznymi chorobami, w roku 1947 udał się do Australii i tam pozostał, głosząc Ewangelię swoją pracą, postawą i przykładem w różnych domach zakonnych. Kiedy nie pomagało leczenie w Australii, powrócił do Europy, do Austrii, aby wzmocnić swoje siły. W 1986 roku przyjechał do Polski w odwiedziny i tu pozostał. Przebywał początkowo w Pieniężnie, a kiedy władze oddały Zgromadzeniu posiadłość w Górnej Grupie, powrócił do swego macierzystego domu. Żywo interesował się rozbudową zniszczonego gospodarstwa, które kiedyś sam prowadził. Wspierał jego rozwój modlitwą i swoimi oszczędnościami. Od października 1991 r., kiedy stan jego zdrowia raptownie się pogorszył, wspierał rozbudowę domu także swoim cierpieniem.
Do samej śmierci interesował się wszystkim, co się wokół niego działo. Odszedł do Pana 31 maja, w ostatni dzień miesiąca maryjnego, o godz. 7.50, odmawiając różaniec wraz z siostrą Arnoldą, pielęgniarką. Był wielkim czcicielem Najświętszej Maryi Panny. Często odmawiał różaniec i wzywał Jej pomocy, odmawiając litanię Loretańską. Dzień śmierci nie był więc przypadkowy. Odszedł do Pana pogodzony z Bogiem i ludźmi, mając za orędowniczkę Maryję.
"Boże, ten zmarły w domu Twym przebywał, U stołu Twego jadał, Ciebie wzywał, Na Twej litości polegał bezpieczny, Daj duszy jego odpoczynek wieczny." (F. Karpiński).
o. Walenty Gryk svd
„Misjonarz” Nr. 10/1992