o. Władysław Madziar SVD, GHANA
Drodzy Przyjaciele i Dobrodzieje! Serdecznie pozdrawiam z Ghany.
Mija trzeci rok mojego pobytu w seminarium w Tamale. Życie tutaj różni się znacznie od tego, którego doświadczyłem będąc na parafii w Chereponi w diecezji Yendi. Pierwszy rok w Tamale spędziłem w Domu św. Józefa Freinademetza, w którym mieszkają studenci filozofii. Jednak w ciągu tego pierwszego roku w naszych domach w Tamale nastąpiło wiele zmian personalnych.
Jeden współbrat poważnie zachorował i musiał wyjechać na leczenie do Irlandii, dwóch innych postanowiło kontynuować dalsze studia, a mój kolega kursowy wrócił do Polski. Ze względu na te zmiany konieczne stały się pewne przetasowania w naszych wspólnotach w Tamale. W związku z tym zaledwie po roku zostałem przeniesiony do naszego domu dla studentów teologii, który jest również w Tamale, niecałe 2 km od Domu św. Józefa Freinademetza.
Piszę „niestety", gdyż zacząłem się już przyzwyczajać do życia w mojej nowej wspólnocie; zżyłem się z ludźmi, zaznajomiłem z moimi nowymi obowiązkami (w domu dla filozofów, oprócz wykładów w seminarium, byłem również ekonomem) i snułem pewne plany na przyszłość. Niespodziewanie nastąpiła zmiana, jednak podjąłem to nowe wyzwanie i przeniosłem się do Common Formation Centre (centrum wspólnej formacji).
Zostałem tu mianowany rektorem nowej wspólnoty. Po raz pierwszy w życiu stałem się odpowiedzialny za wspólnotę liczącą około 25 współbraci. Początki okazały się bardzo trudne i wydawało mi się, że moje nowe obowiązki przerastają mnie. Już po trzech miesiącach napisałem rezygnację do prowincjała. Przedtem jednak postanowiłem zapytać o radę moich współbraci z Polski. Otrzymałem odpowiedź, że powinienem przetrwać te pierwsze trudności. Zastosowałem się i jestem już prawie dwa lata w naszej międzynarodowej wspólnocie w Tamale. Niestety, oprócz mnie jest tutaj tylko jeden ojciec z Ghany.
Oprócz nas, formatorów, jest w tym roku 22 seminarzystów z 6 krajów afrykańskich: Ghana, Togo, Benin, Kongo, Kenia i po raz pierwszy seminarzysta z Madagaskaru. Studenci uczęszczają na wykłady w między diecezjalnym seminarium św. Wiktora. Codziennie dojeżdżają do niego rowerami. Co prawda, nie jest zbyt daleko, bo jakieś 15 minut jazdy, ale mimo to jest to dość uciążliwe. W porze suchej jest bardzo gorąco i wszędzie pełno kurzu, natomiast w porze deszczowej, deszcz może pojawić się w każdej chwili.
Seminarium boryka się z wieloma trudnościami. Przede wszystkim brakuje wykładowców; niewielu godzi się uczyć w mało znanym seminarium na sawannie. Brakuje też nowszej literatury, a dostęp do Internetu jest bardzo ograniczony. Budynki od lat 60-tych XX wieku nie były remontowane. Zatem nietrudno sobie wyobrazić w jakim są stanie.
Common Formation Centre również boryka się z wieloma wyzwaniami. Nasze dotacje na utrzymanie domu, co roku są obcinane. Chociaż kaplica oraz przylegające do niej budynki (biblioteka, czytelnia, zakrystia i klasa wykładowa) wymagają gruntownych remontów, to od kilku lat nie zostały nam przyznane żadne środki na planowane remonty. Oczywiście pewne rzeczy udaje się zrobić dzięki Waszej pomocy. W ciągu ostatnich wakacji zdołaliśmy odnowić jadalnię i kuchnię oraz wyremontować budynek dla pracowników.
W tej chwili jesteśmy w trakcie budowy boiska piłkarskiego. Nasi studenci od wielu lat proszą o boisko sportowe z prawdziwego zdarzenia. Afrykańczycy są zapalonymi piłkarzami. Jako ciekawostkę mogę podać, że choć ziemia należy do nas, to drzewa, które na niej rosły musieliśmy odkupić od poprzednich właścicieli; to taki ciekawy zwyczaj na terenach dagombów.
Jednak, gdybym powiedział, że naszym największym wyzwaniem są sprawy materialne, to niestety bardzo spłyciłbym rolę naszego domu. Naszym pierwszym zadaniem jest przygotowanie dobrych misjonarzy. Niestety różnie się nam to udaje. Studenci, którzy są w tej chwili w naszym domu robią bardzo dobre wrażenie. Sami troszczą się o dom; sprzątanie, pracę w ogrodzie, zakupy, itp. Jednak czasami jest bardzo trudno przewidzieć, jakimi księżmi i ludźmi będą w przyszłości. Doświadczenie pokazuje, że niektórzy potrafią się bardzo zmienić zaraz po święceniach. Dość sporo misjonarzy wraca z powrotem po krótkim czasie pobytu na misjach. To są raczej bolesne doświadczenia, również dla nas odpowiedzialnych za przygotowanie młodych ludzi do przyszłych wyzwań życia misyjnego.
Musimy się mierzyć z wyzwaniami nie tylko wewnątrz własnego domu, ale również z problemami okolicznych mieszkańców. Nasze seminarium jest na obrzeżach ponad milionowego miasta, jednak można powiedzieć, że tu gdzie jesteśmy, jest wioska. I ci ludzie również przychodzą do nas z przeróżnymi kłopotami, na które chyba nie możemy pozostać całkiem obojętni.
Polecam te wszystkie sprawy Waszym modlitwom. Osobiście jestem ogromnie wdzięczny za każdy rodzaj wsparcia, ale przede wszystkim proszę o ciągłą modlitwę, abyśmy byli wierni powołaniu otrzymanemu od Chrystusa i przygotowywali dobrych misjonarzy, którzy będą gotowi oddać siebie, by nieść Ewangelię, gdziekolwiek będą posłani.
Szczęść Boże! W miłości Słowa Bożego,
o. Władysław Madziar SVD
Czerwiec 2013