Artykuł ten ukazuje, wjaki sposób Rwandyjczyk pojmuje śmierć i jak wyobraża sobie życie pozagrobowe. Choć nie ma większego nieszczęścia niż śmierć, przecież w duszy Rwandyjczyka pozostaje iskierka nadziei: "nie wszystek umrę", przejdę bowiem do świata abazimu - moich zmarłych przodków i tam w otchłani będę "żył".
Kim jest umuzimu? Jaki jest jego tajemniczy świat szeolu? Jaka .jest tutaj rola Imany? Jak ma się ta koncepcja śmierci ipozagrobowej egzystencji muzimu do naszej chrześcijańskiej eschatologii? Oto pytania na które będziemy szukać odpowiedzi.
Urupfu - śmierć
Analizując przysłowia i powiedzenia mądrościowe ukute przez tradycję rwandyjską, ks. Dominik Nothomb, badacz kultury Rwandy, stwierdza, iż wyłaniają się z nich cztery główne idee na temat śmierci.
1. Śmierć jest nieuniknionym losem człowieka: Hapfa uwavutse - umrze ten, kto się narodził. Rusibye aho ruzanyura - dziś pominęła tego, po kogo przyjdzie jutro. Ntirugira ibambe - ona jest bez miłosierdzia. Ntaw'uruhanga - nikt nie ucieknie przednią.
2. Śmierć przychodzi nagle, bez uprzedzenia: Ntirugira umunsi - śmierć nie ma dnia. Ntaw'umenya umunsi - nikt nie zna dnia jej odwiedzin. Ntiruvuza ihembe - ona nie trąbi o swoim nadejściu. Ruzaningoga - przychodzi w pośpiechu.
3. Śmierć, choć wszechwładna, jest podporządkowana władzy Imany: Uwo Imana yatanze, ntarara - ten, kogo Imana wydał (na śmierć) nie prześpi nocy. Ntaw'upfa adatanzwe n'Imana - nikt nie umiera bez przyzwolenia Imany.
4. Śmierć pozbawia nas wszystkiego, co było nam drogie: Rurasahura - ona zabiera ci wszystko, co posiadasz. Rushigaj'iki? - cóż ci ona zostawi? Ukubarira akubeshya agira ngo nupfa muzajyana - oszukuje ten, kto obiecuje pójść razem z tobą, gdy nadejdzie śmierć, sens: śmierć rozdziela nawet najlepszych przyjaciół.
Czy tradycja rwandyjska widzi w fakcie śmierci jakiś element pozytywny? Nie! Większe nieszczęście niż śmierć nie istnieje. Ntaw'upfa neza - nikt nie umiera dobrze - powie Rwandyjczyk. Wobec faktu śmierci nie będzie się cieszył - ntirusekanwa - ona bowiem nie pozwoli śmiać się z siebie.
Dzień śmierci jest czasem głębokiego smutku. Smutek ten, żałoba i obrzędy związane z pogrzebem nie mogą trwać zbyt długo, śmierć może bowiem upodobać sobie miejsce i rodzinę, gdzie przebywał zmarły. Gdy zaś to się stanie, będzie chętnie powracać. "Trzeba więc jak najszybciej pozbyć się żenującego nieboszczyka [...], jak najmniej o nim rozmawiać i wypełnić szybko, niczego nie pomijając, wszystkie praktyki pogrzebowe" (D. Nothomb, str. 70).
Pod tym względem tradycja rwandyjska różni się bardzo od tradycji innych ludów Afryki, u których pogrzeb jest okazją do nie kończących się ceremonii, rytualnych tańców, śpiewów i żałosnych zawodzeń. W Rwandzie jest inaczej: wszystko odbywa się w pośpiechu i ponurej ciszy. Pogańskie obrzędy towarzyszące pogrzebowi (kwirabura - uczernić się, rozpocząć żałobę i kwera - ubielić się, skończyć żałobę) dotyczą niezmarłego, ale żyjących. Mają one na celu odseparowanie się od śmierci. Do dziś, nawet wśród chrześcijan, niechętnie wspominasię zmarłych, nie odwiedza się i nie pielęgnuje grobów (cmentarze spotyka się bardzo rzadko), jak gdyby chciało się zapomnieć, zatrzeć wszelkie ślady po tych, którzy odeszli.
Muzimu - zmarły w zaświatach
Zapytajmy teraz, co stało się ze zmarłym? Jedno jest dla Rwandyjczyka oczywiste: nie jest on już umuntu - człowiekiem; przekształcił się w umuzimu - byt żyjący w zaświatach.
Wychowani w kulturze chrześcijańskiej mamy pokusę identyfikowania umuzimu z duszą lub duchem człowieka. Nic mylniejszego nad to porównanie. Mój duch czy dusza istnieje we mnie od chwili narodzenia istanowi centrum mojego "ja". Po śmierci, oddzieliwszy się od ciała żyje poza nim. Według mentalności rwandyjskiej człowiek żyjący nie posiada w sobie swojego umuzimu. Mój umuzimu nie istnieje, gdy ja żyję. Dopiero po śmierci stanę się umuzimu.
Zauważmy, że w tej koncepcji śmierć nie jest ani wyzwoleniem, ani przejściem do nowego życia, ale metamorfozą. Ta przemiana pojmowana jest jednocześnie jako pomniejszenie egzystencji człowieka, jako nieszczęście. Ks. Aleksy Kagame, rwandyjski badacz kultury ojczystej, powie: "Ludzie są daleko bardziej szczęśliwi niż abazimu. Ci ostatni znajdują się w sytuacji poniżenia, choć są bardziej wszechmocni niż żyjący" (za D. Nothomb, str. 74).
Kim właściwie jest umuzimu?
Główną cechą charakterystyczną umuzimu jest niewidzialność. Jest to także byt obdarzony inteligencją. Może łatwo i szybko przemieszczać się, może przejść bezszelestnie przez ogrodzenie i szparę chaty. Ma zdolność wniknięcia w ciało. Może wziąć je w swoje posiadanie i ukarać różnymi chorobami. Niematerialny umuzimu może pić, jeść, płakać śmiać się i grzać przy ognisku. Przy tym wszystkim umuzimu może mścić się na żyjących i karać tych, których uzna za sobie nieprzychylnych.
Rodzaje abazimu
Upraszczając zagadnienie, możemy podzielić abazimu na cztery grupy:
1. Abazimu rodziny: ojca, matki, braci, sióstr, dziadka, babki, wujów... Oni, opiekują się rodziną. Przed zawarciem małżeństwa chłopak radził się czarownika. Ten wyznaczał jego przyszłej rodzinie głównego protektora - umukurambe. Był to na ogół muzimu dziadka lub pradziadka, który odtąd miał za zadanie być stróżem i opiekunem młodej rodziny.
2. Abazimu spoza kręgu rodziny, obcy.
3. Abazimu dobroczynne - z kręgu rodziny. Według ks. D. Nothomba nie można ich porównać ani do naszych świętych patronów, ani do aniołów stróżów. Abazimu uważa się za dobroczynne nie dlatego, że wnoszą jakieś dobro w życie ludzi na ziemi, ale dlatego, że ich nie atakują, nie szkodzą im i nie sąwzględem nich zbyt wymagający (D.Nothomb, str. 72).
4. Abazimu złośliwe: one są głównym przedmiotem zainteresowań Rwandyjczyka. Potrafią bowiem sprowadzić na rodzinę wszelkie nieszczęścia: śmierć, choroby dzieci i bydła, to one są najczęściej przyczyną bezpłodności i nieurodzaju. To od nich zależy powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia. Trzeba więc wypełniać wszystkie imihango - ryty, aby te złośliwe abazimu ułagodzić i w ten sposób zażegnać nieszczęście grożące rodzinie.
Gdzie żyją abazimu?
Ziemia, "planeta ludzi", nie należy do abazimu. Miejscem ich przebywania jest ikuzimu - szeol. Akari ikuzimu, ukubaza ifuku - zapytaj kreta, on tylko ci powie, co znajduje się w ikuzimu. Nie żyją więc abazimu w światłości, ale raczej w ciemnościach, gdzieś w głębinach ziemi, gdzie jest raczej smutno niż radośnie. Może dlatego abazimu tak chętnie wracają do swoich. Ikuzimu nie jest bowiem więzieniem. Abazimu mogą go opuszczać kiedy chcą i odwiedzać żyjących mieszkańców ziemi. Niektóre z nich zamieszkują prawie stale w chacie swojej rodziny. Kiedy jednak potomstwo gospodarzy dojdzie do trzeciego lub czwartego pokolenia, "zmęczony" umuzimu opuszcza chatę i wraca na stałe do szeolu, robiąc miejsce swemu młodszemu następcy. W szeolu zapada w głęboki sen, z którego, jak mówi tradycja, nigdy już się nie obudzi.
Ten smutny obraz ikuzimu rozjaśnia jedna z legend, według której wielki Ryangombe, jego żony, dzieci, rodzice i przyjaciele żyją na szczycie Muhabury (wulkan na północy Rwandy, 4127 m n.p.m. ) w pokoju i szczęściu. To szczęście osiągną wszyscy (zapewnia o tym Ryangombe w testamencie), którzy będą go czcić. Inni, którzy tego nie będą czynić, zostaną po śmierci wrzuceni wotchłań ziejącego do dziś ogniem wulkanu Nyiragongo. Tyle legenda. Dla mieszkańca przedchrześcijańskiej Rwandy jedno jest pewne: umierając, wejdę w świat ponury inieznany, w którym nie będę nigdy szczęśliwy, ani ja, ani ci, których zrodziłem.
Czy muzimu jest nieśmiertelny?
Teoretycznie tak. Rwandyjska tradycja nic bowiem nie mówi o śmierci abazimu. Faktycznie jednak z biegiem czasu, w miarę przemijania pokoleń, przemijają też ich abazimu, zasypiając w nieokreślonej otchłani i znikając z ludzkiej pamięci. Po kilku pokoleniach abazimu uważa się za nieaktywnych, ociężałych. Już nie trzebasię ich bać ani zabiegać o ich życzliwość.
Tradycja rwandyjska przekazała nam piękne legendy, które usiłują otworzyć perspektywę życia wiecznego mieszkańcom Kraju Tysiąca Wzgórz. Jedna z nich opowiada o Imanie, który chce ofiarować człowiekowi nieśmiertelność. Druga opowiada okobiecie, która obudziła się ze śmierci. Legendy te nic jednak nie mówią o nieśmiertelności abazimu. Są one raczej znakiem wpisanego w serce człowieka pragnienia nieśmiertelności, jego tęsknoty za życiem wiecznym.
Imana i zmarli
Jaki jest związek Imany z tymi, którzy odeszli? Czy kiedyś podzielą oni jego szczęście? Czy tradycja rwandyjska przewidziała spotkanie człowieka ze swoim Rurema - Stwórcą?
Niektóre stwierdzenia mądrości ludowej zdają się sugerować odpowiedź pozytywną. Oto niektóre z nich: Yaratashye - wrócił do siebie (do swego domu). Yaramuhamagaye - Imana go powołał. Yaramwibye - Imana go wykradł.
Nic jednak więcej nie potwierdza, że Imana przygotował spotkanie dla abazlmu i że chce dzielić z nim swoje szczęście. Tradycja mówi o Imanie, że jest Umwami w' abazimu - królem zmarłych przodków, ale szeol - ikuzimu, jest domeną Nyamuzinda, którego imię oznacza: specjalista od zapomnienia i nieszczęścia.
Nie! Imana nie może być w komunii ani z żyjącymi, ani z abazimu. To bowiem zaprzeczałoby jego wielkości. Ten, który iruta imanga - głębszy jest od przepaści, nie może się bratać ze swymi stworzeniami.
W tej perspektywie życie po śmierci nie ma dla Rwandyjczyka sensu.
Nagroda czy kara?
Czy jest jakaś zależność między życiem na ziemi, a życiem po śmierci? Czy styl życia tutaj rzutuje na życie umuzimu w krainie ikuzimu?
Pośród ludzi nie ma równości. Najpierw dlatego, że Umubaji w' imitima ntiyayiringanije - rzeźbiarz serc nie uczynił ich jednakowymi. Ponadto Itangishaka - Imana daje tak, jak chce. Jednych, nie zawsze mądrych i dobrych, obsypuje dobrami tego świata, czyniąc ich bogatymi. Drugich, często pokornych iprawych, pozostawia w ubóstwie, doświadczając ich ciężkim losem do końca dni.
Czy tak pozostanie również po śmierci? Czy tam, poza granicami tego świata istnieją nagroda i kara za dobre czy złe życie? Tradycja przedchrześcijańskiej Rwandy odpowiada na to pytanie negatywnie. W szeolu, w ikizimu, nie ma mowy o nagrodzie i karze - powiada ks. Aleksy Kagame.
Według ks. Nothomba ta smutna wizja życia pozagrobowego jest logiczną konsekwencją rwandyjskiej koncepcji Imany. Imana Rurema - stwórca, wielki samotnik, potężny i samowystarczalny nie ma potrzeby żyć w przyjaźni ze swoim stworzeniem. To jest nawet nie do pomyślenia, bo przecież: Amaboko atareshya ntaramukanya - ramiona tych, którzy nie są sobie równi, nie obejmują się - powie nam Rwandyjczyk.
Co wyłania się z tej "eschatologii"?
Oto kilka idei, które można wyłuskać zrwandyjskiej koncepcji śmierci i istnienia pozagrobowego.
1. Życie człowieka nie kończy się jego śmiercią. W jakiś tajemniczy sposób kontynuuje się ono poza grobem. Istnieje realna ciągłość między mną żyjącym a moim "ja" po śmierci.
2. Nie ma na ziemi większego daru Imany nad życie. Nie jestem jednak jego właścicielem. Życie dane mi zostało na czas ograniczony. W jakim celu? Bym je przekazał innym, możliwie jak największej ilości potomków.
3. Nie ma na ziemi większego nieszczęścia, niż śmierć. Choć bedę żył w moim potomstwie, choć będę żył jako umuzimu, to mi nie wystarcza. Legendy o Imanie, który przechadza się między ludźmi, opowiadania o zmartwychwstaniu, są dowodem na to, że Rwandyjczyk oczekuje czegoś więcej, niż to, co mu daje jego tradycja.
4. Tak naprawdę żyję tutaj na ziemi. Stąd moralnie dobre jest to wszystko, co chroni i rozwija moje życie. Złem jest to, co niszczy i zabija.
5. O to, co będzie po śmierci, nie muszę się martwić. Pozostaje to tajemnicą.
Podsumowując możemy powiedzieć, że ta koncepcja życia, śmierci i szeolu, choć przeczuwa pozagrobowe istnienie, jest tragiczna. Zamyka bowiem człowieka i świat w kręgu śmierci. W tej sytuacji ani człowiek, ani świat nie mają sensu. Imana wyniosły idaleki, choć obsypuje swoje stworzenia wieloma dobrami, nie potrafi jednak podzielić z nimi swego wiecznego bytowania.
Co w tę tradycję wnosi ewangelizacja?
W tej perspektywie Ewangelia jest bez wątpienia Dobrą Nowiną dla Rwandyjczyków. Dopełniając pojęcie Imany, ukazuje go jako Ojca, który rodzi swoje stworzenia do nowego życia. Będzie to życie wszczęściu, które Bóg przygotował tym, którzy Go miłują.
Inny będzie los tych, którzy odrzucają Boga i wybierają swój świat wartości. Stwórca pozostawi ich w wolności ich własnego wyboru. Będą żyć w wiecznym oddaleniu od Boga, źródła wiecznego szczęścia, i wcale nie będą mieć mocy szkodzić tym, którzy żyją na ziemi.
Życie w tych dwóch światach zależy od wyboru człowieka, od stylu jego życia tutaj na ziemi. Jakkolwiek istnienie wieczne jest darem Boga, jest ono jednocześnie owocem człowieczego życia. Oto nowa perspektywa, którą otrzymuje tradycja Rwandy. Oto Dobra Nowina, którą otwartym sercem przyjmują mieszkańcy Kraju Tysiąca Wzgórz.
ks. Zdzisław Żywica MIC
Opracowano na podstawie: ks. Dominik Nothomb, "Un humanisme Africain", Lumen Vitae, Bruxelles 1969
Zaczerpnięte za: http://maitri.diecezja.gda.pl/gazetka/