17 listopada (sobota) w Osieku, małej miejscowości na Kociewiu odbył się pierwszy wernisaż s. Patrycji Senger ze zgromadzenia Służebnic Ducha Świętego. Wystarczy spojrzeć na obrazy artystki, żeby zrozumieć, dlaczego właśnie w tym miejscu musiała mieć miejsce pierwsza wystawa jej prac malarskich.
Żurawie, lilie wodne, opadający liść lipy, gałąź wiśni czy piękne słoneczniki przeniesione na obrazy wprost z karszańskich pól. To właśnie tam, w maleńkiej drewnianej chatce w Karszanku, kilkadziesiąt lat temu wszystko się zaczęło – życie, malarstwo i powołanie.
S. Patrycja do dziś z sentymentem wspomina pierwsze kredki, które jako dziecko znalazła pod świąteczną choinką. Schowana gdzieś w kącie z pasją rysowała, a połamane ołówki temperował jej starszy brat.
Później były już misje w Argentynie. To tam, daleko od maleńkiej, kociewskiej miejscowości odkryła na nowo siebie i swoje powołanie. Tam zrozumiała, że jej pasją jest malarstwo. Po powrocie do Polski ukończyła studia arteterapeutyczne. W bydgoskim hospicjum – Domu Sue Ryder, pomagała terminalnie chorym uwierzyć, że „każdego dnia Opatrzność wstaje dla nich wcześniej niż słońce”. Dla niej samej sztuka stała się możliwością wyrażania tego, co kryje się w niej gdzieś na dnie, przez nią dzieli się sobą z innymi. Zbigniew Herbert uważał, że rysunek jest przedłużeniem dotyku. Każdy obraz s. Patrycji dotyka jakiejś części jej duszy i na swój sposób nazywa to, czego czasami słowa nie pozwalają nazwać.
Tematem wernisażu było przemijanie. I choć ostatnie miesiące przyniosły wiele trudnych wydarzeń (m.in. śmierć mamy s. Patrycji), to jednak w przemijaniu uwiecznionym na jej obrazach widać radość i nadzieję, bo przecież „gdyby nie zmartwychwstanie, próżna byłaby nasza wiara”.